Kierowca Macierewicza po wypadku UNIKNĄŁ szybkiego badania alkomatem! Dlaczego?

2017-03-09 13:32

Szef Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej płk Sławomir Tęcza przyznał przed poselską komisją, że krew kierowcy Antoniego Macierewicza zbadano na obecność alkoholu po około 3 godz. od kolizji pod Toruniem. Nie potrafił ponadto wytłumaczyć, czemu kierowca szefa MON oddalił się z miejsca kolizji. Podkreślił jednak, że nie podlega on rozkazom ŻW.  

W środę posłowie komisji administracji i spraw wewnętrznych oraz komisji obrony narodowej wysłuchali informacji szefów MSWiA i MON oraz szefów podległych im służb odpowiedzialnych za ochronę najważniejszych osób w państwie (BOR, Żandarmeria Wojskowa). Rozmowy dotyczyły m.in. ostatnich wypadków drogowych z udziałem szefa MON, Antoniego Macierewicza oraz premier Beaty Szydło.

Płk Tęcza, zapytany o Kazimierza Bartosika, czyli kierowcę, który 25 stycznia wiózł Macierewicza, stwierdził: - Nie jestem właściwy, by odpowiedzieć, dlaczego się oddalił, co nim kierowało, na pewno takiego polecenia nie mógł dostać od dowódcy zabezpieczenia ochronnego. Dodał, że jedyną osobą ewakuowaną po wypadku i przewiezioną dalej innym autem był szef MON. Poinformował, że ŻW w ramach pomocy prawnej udzielanej prokuraturze doprowadziła pana Kazimierza do lekarza w celu sprawdzenia krwi na zawartość alkoholu. Krew pobrano w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej w Warszawie. Jak powiedział, badanie krwi odbyło się "do trzech godzin" po zdarzeniu. Wyjaśnił, że żandarmeria może jedynie sprawdzić zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, dlatego nie badała krwi na miejscu.

Maciej Kierwiński z PO skomentował krótko:

 

 

Zobacz także: TAJNY plan Kaczyńskiego, jak zablokować kandydaturę Tuska