O Marcinie W. było głośno w 2018 r., kiedy spowodował wypadek w Imielinie (woj. śląskie). To on jechał w kolumnie ówczesnej wicepremier jako kierowca audi Q7, którym uderzył w pancerne bmw z Szydło na pokładzie. Całe zajście skończyło się karambolem i zderzeniem z cywilnym peugeotem. Po wyczynach swojego podopiecznego musiał się tłumaczyć Tomasz Miłkowski (49 l.), który stracił już posadę szefa SOP.
Miłkowski ujawnił, że Marcin W. został zatrudniony w formacji w 2016 r. – Wcześniej pięć lat był kierowcą zawodowym – wypalił komendant w TVN24. Jak się potem okazało, to prawda. Funkcjonariusz faktycznie jeździł po kraju. Tyle że jako… kurier! Co więcej, po słynnej stłuczce z Beatą Szydło na pokładzie prawie nie poniósł konsekwencji.
Jak się dowiedzieliśmy, to kurier od ochrony VIP-ów siedział za kierownicą, kiedy doszło do sobotniej stłuczki w Starowej Górze! – Dotychczas nie poniósł prawie żadnych konsekwencji, a mógłby zabić pięć osób – oburza się nasz informator z SOP. – Po incydencie z Szydło trafił jedynie do zespołu zabezpieczającego wizyty osób ochranianych – zdradza informator „Super Expressu”.
O kierowcę byłej premier zapytaliśmy oficjalnie w SOP. – Nie mogę rozmawiać o kadrach, nie zdradzamy personaliów funkcjonariuszy – mówi nam ppłk Bogusław Piórkowski, rzecznik formacji.