Czwarta fala pandemii może nas zaskoczyć ogromną liczbą nowych przypadków. Według badaczy z Politechniki Wrocławskiej dynamika zakażeń jest bardzo podobna do tej, jaką obserwowaliśmy dokładnie rok temu. Według ich obliczeń, we wrześniu może być około 500-600 zakażeń, w październiku ta liczba może wzrosnąć do 10 tysięcy przypadków, a w szczycie czwartej fali na koniec listopada może ich być nawet 30 tysięcy. Pielęgniarka z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, Beata Dutkiewicz, obawia się tego, co może wtedy dziać się w szpitalach. - Boję się tego, co będzie się dziać w szpitalach, kiedy zacznie się czwarta fala. Teoretycznie ma być lżejsza niż poprzednie, ale kto to wie? Poprzednie i tak wycisnęły ze służby zdrowia resztki sił i obawiam się, że sytuacja się powtórzy. Przecież zaszczepieni też chorują, nie wiadomo, jakie nowe mutacje się pojawią. Rząd uważa, że jesteśmy gotowi, ale to nie oni stoją przy łóżkach chorych. To wygodne prognozować, jak się siedzi w fotelu i nie widziało tego, co my pielęgniarki i lekarze – powiedziała nam.
Zobacz: Już wszystko wiadomo. Czarnek zdradził plan na nowy rok szkolny
To jednak nie jedyny powód do zmartwień. Według niej, pandemia uderza nie tylko w chorych, ale także w zrozpaczone rodziny. - Najbardziej żal mi rodzin, które nie mogą pożegnać swoich bliskich. Płaczą, błagają, żeby móc wejść chociaż na chwilkę, Serce pęka, kiedy trzeba im odmówić. To największe cierpienie, jakie widziałam i nikomu tego nie życzę. Tu nie chodzi tylko o oddziały covidowe, ale o wszystkie, bo przecież w czasie pandemii odwiedziny są wstrzymane. To tragedia nie tylko pacjentów, ale właśnie wszystkich tych, którzy ich kochają i nie byli gotowi na koniec – wyznała nam. Zaapelowała także do wszystkich, by się szczepili, póki mają czas. - Wszyscy, którzy mogą, niech się szczepią, niech oszczędzą sobie tej niepewności i czekania na najgorsze – prosi.