Wszycy odpadali po kolei. Najpierw zrezygnował Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej. Po nim z placu boju zszedł Radosław Sikorski. - W sytuacji totalnego upolitycznienia mediów publicznych przez partię rządzącą rywalizacja w obozie demokratycznym nie służyłaby sprawie – przekonywał były szef polskiej dyplomacji.
Kolejnym kandydatem do walki o prezydencką nominację Platformy Obywatelskiej miał być Bartosz Arłukowicz, ale i on nie podjął rzuconej rękawicy. - Nie szukajmy rywali. To prezydent Andrzej Duda jest naszym rywalem – w ten sposób ogłosił swoją rezygnację Arłukowicz.
W sukurs miał przyjść Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy. Ale i on zrezygnował zanim został na dobre namaszczony. - Nie będę kandydował w nadchodzących wyborach prezydenckich. Gdyby udało mi się wygrać, to moje ukochane miasto trafiłoby w ręce komisarza z PiS-u – uzasadniał swoją rezygnację włodarz stolicy.
Ale będzie rywalizacja w obozie PO. Rafał Grupiński, szef komisji wyborczej ogłosił dzisiaj, że znalazł się drugi kandydat. Nie chciał jednak ujawnić nazwiska tej osoby. Termin zgłaszania kandydatów minął wczoraj o północy.