Omawiany przez Gierszewskiego fragment książki dotyczący sprzedaży Ciechu jest podobny do opisu przestępstwa. Lassota ze szczegółami opowiada o spotkaniach wysłanników premiera Tuska z Kulczykiem, jak choćby to z kwietnia 2014 roku. W Klubie Polskiej Rady Biznesu z Kulczykiem spotkał się wówczas wiceminister skarbu Paweł Tamborski oraz jeden z dyrektorów ministerstwa. Co najciekawsze, ich negocjacje toczyły się równolegle do trwającego walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Tamborski miał przez telefon instruować swoich przedstawicieli, co ustalił z Kulczykiem i jak mają głosować na walnym zgromadzeniu.
Kelner opowiada, że Kulczyk zapisywał swoje żądania na karteczkach i dlatego nie ma ich na stenogramach z rozmów. Pomięte karteczki w filiżance po kawie odnalazł jednak właśnie Lassota. Jego zdaniem Kulczyk chciał, by firma - przed tym zanim ją kupi - nie wypłacała w całości dywidendy z zysku. To właśnie Tamborski miał naciskać w tej sprawie na walne zgromadzenie. Przez telefon nakłaniał on do odroczenia głosowania w kwestii dywidendy i absolutnie zabraniał przeznaczenia na nią całego zysku CIECH-u.
Jak wiadomo oficjalnie, Kulczyk dopiął swego i dwa miesiące później kupił spółkę po dobrej cenie, a w jej kasie pozostało 40 milionów z niewypłaconej dywidendy. W sprawie tej prywatyzacji toczy się śledztwo w prokuraturze.
Tymczasem sam kelner w rozmowie w RMF FM przyznał m.in., że:
Lassota: Zostałem przymuszony do zeznań. Zostałem zastraszony przez funkcjonariuszy
— KontrwywiadRMF (@KontrwywiadRMF) 31 marca 2016
Dalej kontynuował:
Lassota: Został mi przekazany schemat, jak mają wyglądać zeznania. Policjanci pokazywali mi osoby, które miały wykonać na mnie wyrok śmierci
— KontrwywiadRMF (@KontrwywiadRMF) 31 marca 2016
Co jeszcze powiedział Lassota? M.in.:
- Nie powiem, że jestem niewinny. Zakładałem podsłuchy z pełną świadomością. Nie jestem dumny, ani się nie wstydzę
- Podsłuchałem około 30 osób, które prowadziły szereg rozmów dotyczących świata biznesu i polityki
- Dlaczego podsłuchiwałem? Myślę, że to lekcja, którą wyciągną politycy na przyszłość i takich sytuacji nie będzie
- Nie czuję się Konradem Wallenrodem i zbawcą. Rosło we mnie poczucie złości, widziałem zawłaszczanie państwa i kupczenie go
- Na odsłuchach nie zarobiłem ani złotówki. Straciłem bardzo dużo
- Po wybuchu afery wiele osób zwracało się do mnie, żeby sprzedał nagrania za grube pieniądze. Nie zrobiłem tego, bo nagrań nie miałem
- Afera podsłuchowa? Łukasz dostawał od Falenty pieniądze za siebie i za mnie. Nie chciałem tych pieniędzy dla siebie
- Na czyje polecenie były podsłuchy? Zostałem namówiony przez Łukasza, który dużo opowiadał o służbach
- Kto stał za podsłuchami? Nigdy nie było kwestii mówienia jasno o zleceniodawcy
- To była rozgrywka polityczna w wykonaniu służb, w której ja, Łukasz N. i Falenta byliśmy pionkami
- Nagrania? Jestem przykładem zadaniowca. Jak już to się stało, to chciałem się bardzo szybko wycofać, ale już nie mogłem (...) Nagrywałem od października do czerwca. Po 2 tygodniach chciałem się wycofać, złożyłem wypowiedzenie w pracy
- Mam poczucie dziejowej sprawiedliwości - ludzie, którzy dopuszczali się zawłaszczania państwa, ponieśli konsekwencje
- Wielu polityków bardzo mi imponowało - chociażby Sikorski. Brutalne zderzenie z rzeczywistością pokazało, że to inny człowiek
- W przeciwieństwie do mnie, wiele osób, które jawnie złamały prawo, nie ma postawionych zarzutów
- Pogodziłem się z podsłuchami. Mam nadzieję, że nie pójdę do więzienia, bo działałem w dobrej wierze. Wierzę w sprawiedliwość.
Zobacz także: Nowak otwierał szampana kieliszkiem, a Sikorski nie dawał napiwków