"Super Express": - Andrzej Duda jest liderem rankingów zaufania, ma jednak mniejsze poparcie niż Aleksander Kwaśniewski czy Lech Kaczyński na tym etapie kadencji. Z czego to wynika?
Prof. Kazimierz Kik: - Obecny prezydent jest w sytuacji zupełnie innej. Aleksander Kwaśniewski, gdy zostawał prezydentem, był wytrawnym politykiem, niekwestionowanym liderem lewicy. Lech Kaczyński może nie był liderem, miał jednak doświadczenie ministerialne, był prezydentem Warszawy i twarzą prawicy. Andrzej Duda startuje z innego pułapu. Politycy pierwszego szeregu, obawiając się elektoratu negatywnego, wycofali się, wystawiając dublerów. Duda nie był politykiem pierwszego szeregu. Wygrał, ale można powiedzieć, że jest prezydentem na dorobku. Na swoje nazwisko dopiero pracuje.
- Czy prezydentowi mógł zaszkodzić zarzucany mu brak dystansu do środowiska politycznego, z którego się wywodzi?
- To nie przysparza mu nowych zwolenników, jednak w elektoracie PiS, a więc tym, który na niego zagłosował, prezydent zachowuje stan posiadania. Co więcej, bardzo by stracił, gdyby teraz dystansował się od Prawa i Sprawiedliwości. Duda jako prezydent na dorobku musi spłacić dług partii, która umożliwiła mu wygraną w wyborach na najwyższy urząd w państwie.
- Na tym etapie? Czyli przewiduje pan, że Andrzej Duda kiedyś zacznie się dystansować od PiS?
- Tu przede wszystkim rola otoczenia prezydenta. Andrzej Duda musi jednak najpierw zbudować swoją pozycję. Uczy się, i to widać. Myślę, że w przyszłości możemy spodziewać się etapu bardziej samodzielnej polityki ze strony głowy państwa.
ZOBACZ: Kaczyński: Każda ręka podniesiona na Kościół to ręka podniesiona na Polskę