Jeśli rozporządzenie wejdzie w życie, hodowcy będą prowadzić rejestr części osób wchodzących do zabudowań hodowlanych. I chociaż ewidencja, jak czytamy w projekcie, byłaby prowadzona z "wyłączeniem osób stale wykonujących w tym gospodarstwie czynności związane z obsługą zwierząt", pomysł i tak poruszył część rolników.
- To absurd! Do obory oprócz mnie i rodziny wchodzą także: weterynarz, przedstawiciele firm paszowych czy różni fachowcy, gdy coś w oborze wymaga naprawy. Może niech urzędnicy wszczepią nam pod skórę elektroniczne chipy, a przed wejściem do każdej obory ustawią bramki - mówi nam Mateusz Łuba (25 l.), rolnik z miejscowości Stare Bożejewo.
W myśl projektu do budynków, w których trzymane są zwierzęta hodowlane, nie będzie można wpuszczać np. psów i kotów. "W wielu gospodarstwach psy są wykorzystywane jako psy pasterskie i z racji tego (...) powinny mieć codzienny kontakt ze zwierzętami. Natomiast koty (.) z powodzeniem zabezpieczają je przez dostępem gryzoni" - zwraca uwagę Krajowa Rada Izb Rolniczych. Ministerstwo w uzasadnieniu projektu przekonuje, że powodem zmian jest ochrona gospodarstw przed wprowadzeniem na ich teren choroby zakaźnej zwierząt oraz na ograniczenie ewentualnego rozprzestrzeniania się jej z danego gospodarstwa.
ZOBACZ: Do kiedy składać wnioski o dotacje unijne dla rolników