Dziennikarka "Gazety Wyborczej" dotarła do nowej opini biegłych w sprawie katastrofy smoleńskiej. Konkluzja ta z pewnością nie spodoba się władzy, a szczególnie Antoniemu Macierewiczowi, który przewodzi podkomisji smoleńskiej. Gazeta informuje, że biegli w swoich analizach oparli się na stenogramach sporządzonych przez ekspertów, takich jak prof. Grażynę Demenko, kierownik Zakładu Fonetyki Instytutu Językoznawstwa UAM w Poznaniu, oraz Andrzeja Artymowicza, specjalistę od przetwarzania zapisu dźwięku z analogowego na cyfrowy.
Najważniejsze w nowej opinii biegłych mają być w tej sprawie dwie kwestie. Pierwsza ma dotyczyć słów, jakie wypowiedzieć miał drugi pilot samolotu, major Robert Grzywna, na moment przed katastrofą. Miał powiedzieć do dowodzącego kapitana Arkadiusza Protasiuka „Dochodź wolniej". Tymczasem wcześniejsze odsłuchy dowodzą, iż kapitan Protasiuk miał powiedzieć „Odchodzimy".
„To istotna różnica. Może to dowodzić, że załoga świadomie schodziła coraz niżej, by zobaczyć ziemię – choć nie powinna tego robić, jeśli nie widziała jej na wysokości 120 m. Słowo „odchodzimy" pada 1,5 s po "dochodź wolniej" – pisze w piątek gazeta.
Druga ważna kwestia dotyczy obecności w kokpicie tupolewa dowódcy sił powietrznych, gen. Andrzeja Błasika. Spory budzi ocena jego zachowania, nie zaś sama kwestia obecności Błasika w kabinie dowodzenia maszyny. Biegli prokuratury ocienili, że obecność gen. Błasika w kokpicie miała wpływ na załogę i podejmowane przez nią decyzje. Dowódca sił powietrznych na pewno nie wydał załodze rozkazu, by wylądowali, ale z drugiej strony nie protestował, gdy piloci tupolewa łamali procedury.