Katarzyna Kolenda-Zaleska: Wolność słowa z wyjątkami

2011-03-19 3:00

Nie widzę w naszym kraju żadnego zagrożenia dla wolności słowa. Można mówić, co się chce, gdzie chce i kiedy chce. Mamy w Polsce bogaty rynek medialny, który reprezentuje całe spektrum poglądów. Daje to gwarancje, że różne sposoby myślenia mają szansę dotrzeć do szerokiego grona ludzi. - uważa Katarzyna Kolenda-Zaleska

"Super Express": - W środowej "Gazecie Wyborczej" opisała pani sprawę Kościoła Westboro Baptist Church, którego członkowie demonstrowali w czasie pogrzebów amerykańskich żołnierzy poległych w Iraku. Mimo obelżywych haseł, które wykrzykiwali, Sąd Najwyższy uznał, że ich działania mieszczą się w granicach wolności słowa. Coś takiego w Polsce wywołałoby zapewne szok.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: - Całkiem możliwe. Polacy są wyczuleni na takie sprawy. Z trudem przychodzi mi wyobrażenie sobie, że tego typu grupa demonstrowałaby pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Zwróćmy jednak uwagę, że hasła, które wznosił amerykański Kościół, nie były skierowane pod adresem konkretnych osób. Nie potępiono z imienia i nazwiska żołnierzy, którzy ponieśli śmierć w Iraku. Wyrażono jedynie swoje przekonania i stosunek do samej wojny. Cała ta sprawa pokazuje, czym tak naprawdę jest wolność słowa. Otóż, jak czytamy w orzeczeniu Sądu Najwyższego, można głosić swoje przekonania nawet wtedy, gdy ranią uczucia innych.

Przeczytaj koniecznie: Rząd Tuska nie zrobi zamachu na Internet. Z ustawy medialnej znikają zapisy o umieszczaniu filmów w sieci

- Jak na tle tej historii wolność słowa wygląda w Polsce. Pani zdaniem ma się ona dobrze?

- Uważam, że bardzo dobrze. Nie widzę w naszym kraju żadnego zagrożenia dla wolności słowa. Można mówić, co się chce, gdzie chce i kiedy chce. Mamy w Polsce bogaty rynek medialny, który reprezentuje całe spektrum poglądów. Daje to gwarancje, że różne sposoby myślenia mają szansę dotrzeć do szerokiego grona ludzi.

- Głośna jest w tej chwili sprawa procesu wytoczonego przez Agorę Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi za porównanie środowiska "Gazety Wyborczej" do KPP. Sądowe rozwiązanie tego sporu nie zagraża wolności słowa?

- Warto zacząć od tego, że w Polsce niestety brakuje nam prawnej wykładni wolności słowa, jaką w Ameryce jest pierwsza poprawka do konstytucji, a której prawidłową interpretację gwarantuje Sąd Najwyższy. Sprawa Rymkiewicza jest niezwykle zniuansowana. Jednak jego stwierdzenia były skierowane pod adresem konkretnych osób i konkretnego środowiska. Miało ono prawo poczuć się urażone i stąd ten proces.

- Proces był w ogóle potrzeby? Mamy przecież instytucję polemiki, którą "Gazeta Wyborcza" jako potężne medium mogła spokojnie wykorzystać...

- Jeżeli ktoś kogoś oskarża i jest to personalna zniewaga, każdy ma prawo się bronić. Myślę, że w tym przypadku trzeba rozdzielić to, czym jest zniewaga, a czym wyrażenie poglądów. Agora nie domaga się przeprosin za to, że Rymkiewicz głosi swoje poglądy, ale za zniewagę, która jej zdaniem zawarta była w jego słowach. Pozwólmy wypowiedzieć się sądowi w tej sprawie. Choć prawo w Polsce nie jest precedensowe, na pewno wyrok sądu określi pewne standardy, którymi powinniśmy kierować się w dyskusji publicznej.

Katarzyna Kolenda-Zaleska

Dziennikarka TVN