Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Kasjerki nie dorosły do Tuska

2012-03-08 3:00

Kasjerki nie chcą pracować do sześćdziesiątego siódmego roku życia i twierdzą, że w ich branży jest to po prostu niemożliwe. Niektórzy publicyści zamiast wychwalać premiera Donalda Tuska za wzorową akcję ratowniczą, winią rząd za rzekomy bajzel na kolei. Część chorych na cukrzycę marudzi, że będą musieli płacić więcej za lekarstwa. Rodzice, którzy posłali swoje sześciolatki do szkół, chcą je stamtąd zabierać. Co się z nimi, nami wszystkimi dzieje? Otóż naród nie dorósł, wszyscyśmy nie dorośli do rządów. Nie rozumiemy i biadolimy.

A przecież to wszystko są, starsi pamiętają to sformułowanie, trudności przejściowe. Przecież urzędnicy i politycy PO wyraźnie tłumaczą paniom kasjerkom, że za trzydzieści lat kasy będą w pełni automatyczne. A taka typowa polska kasjerka co robi? Słucha i nie ufa, nawet jak jej to przewodniczący komisji "Przyjazne Państwo" zapowiada. Taka kasjerka w końcu jakby wierzyła, toby nie była kasjerką. Ona naiwna spodziewa się, że szybciej ten supermarket jej się spali, bo państwowa inspekcja zawali kontrolę, niż że jej będzie lżej się pracowało. Nie myśli dwadzieścia, trzydzieści, sto lat do przodu, dlatego nigdy nie zostanie ministrą, marszałką, premierą ani nawet Grzegorzem Schetyną. Do tego na pewno uważa, że pieniądze, które będzie składała przez tych dodatkowych kilka lat, zostaną zmarnotrawione, rozwalone na nieistotne agencje, rozdane w przetargach pomiędzy kolesiów, bo tak sobie taka kasjerka wyobraża często Polskę. Myśli, że przetargi i ustawy biznesmeni załatwiają na polach golfowych i cmentarzach, a nie wykuwa się je w toku żmudnego analizowania, co też może być najlepsze dla niej - kasjerki.

Nie inaczej jest z dziennikarskimi zrzędami słusznie napiętnowanymi za to, że śmiały wiązać osobę ministra odpowiedzialnego za kolej z największą katastrofą kolejową w III RP. Błąd ludzki, ot co. Zdarza się w Bangladeszu, to i w Polsce może się zdarzyć. Należałoby tylko ustalić, czy w kabinie pociągu nie znajdował się Lech Kaczyński i nie naciskał na motorniczych. I nie inaczej jest z chorymi. Wiadomo: chorzy to zrzędy. Pewnie są pod wpływem lobbystów z koncernów farmaceutycznych. Internauci z kolei są pod wpływem międzynarodowych mafii żyjących z piractwa. Dziennikarze domagający się zniesienia przepisów, na mocy których można ich wsadzać do więzienia za ich artykuły, to zwykli anarchiści.

A przecież to wszystko przejściowe trudności. Na końcu czeka nas raj taki, jak w filmie "Idiokracja": frytki z ulicznych automatów jako podstawa żywienia, pola podlewane drinkami izotonicznymi i nieruchoma goła dupa na ekranie zamiast filmu w kinie. Musimy tylko jako społeczeństwo dorosnąć, dojrzeć. Jak to mawia jabłoń do jabłka: dojrzałeś? To spadaj!