"Super Express": - Zdecydował się pan złożyć pozew przeciw niemieckiej telewizji ZDF za to, że w zapowiedzi filmu dokumentalnego o wyzwalaniu niemieckich obozów koncentracyjnych użyto określenia "polskie obozy koncentracyjne". Wcześniej stacja wyemitowała serial "Nasze matki, nasi ojcowie", który również wzbudził wiele kontrowersji w Polsce.
Karol Tendera: - Na razie pozwu nie złożyliśmy. Mecenas Lech Obara z Olsztyna wystąpił w moim imieniu do kierownictwa niemieckiej telewizji, aby przeprosili Polaków i zapłacili 50 tys. na cele społeczne. Jeśli tego nie uczynią, wtedy sprawa znajdzie się w sądzie. Niemiecka telewizja szkaluje nas określeniami o "polskich obozach koncentracyjnych", to jest obraźliwe. Ja jestem oburzony.
- Spodziewa się pan, że ZDF przeprosi? Zapłaci?
- Myślę, że tak. To jest skandal. Auschwitz, Majdanek to nie były polskie obozy. Oni się tym kompromitują.
- A jeśli nie przeproszą?
- Będziemy się ubiegać o to samo przed sądem. Czuję się urażony. To jest bezczeszczenie naszego honoru, naszego kraju. Jak można obarczać Polaków morderstwami w obozach? Krematoriami? To nie było nasze dzieło. W Polsce powinien powstać film, który pokaże, jak było naprawdę. Skoro Niemcy robią swoje filmy, w których obraz wojny jest inny niż pamiętamy, to zróbmy i my swój film.
- Nie pierwszy raz protestuje pan, gdy pojawia się kwestia "polskich obozów koncentracyjnych". Pisał pan np. do prezydenta Stanów Zjednoczonych.
- Już od wielu lat padają te oszczerstwa. Nie tylko ze strony Niemców. Gdy prezydent Barack Obama powiedział o "polskich obozach śmierci", wysłałem mu swoją książkę, polecając rozdział o genezie powstania obozu Auschwitz-Birkenau. Zaproponowałem w liście, by mu to ktoś przetłumaczył, ale nie było żadnej odpowiedzi. Prezydent Obama więcej już o tym nie mówił. Rozeszło się po kościach...
- Pana zdaniem polskie władze wystarczająco dbają o dobre imię Polaków na arenie międzynarodowej? Określenia fałszujące historię są odpowiednio piętnowane przez polską dyplomację?
- Polscy ambasadorowie i MSZ podchodzą do tego, jak pies do jeża. My, jako byli więźniowie obozów hitlerowskich, mamy pretensje do polskich władz, że nie dają właściwego odporu tym słowom. Za słabo reagują. Władze powinny się oburzać za każdym razem, to nie dotyczy tylko nas, którzy przeżyliśmy koszmar, ale całej Polski. To nie my budowaliśmy krematoria w obozach. Dla kogo mielibyśmy je budować? Dla siebie? To Niemcy mordowali i gazowali ludzi. Ja to widziałem na własne oczy. Najpierw byłem w Auschwitz, a potem posłano mnie wraz całą grupą więźniów do Birkenau. To już był przedsionek piekła, tam było dużo gorzej niż w Auschwitz.
- Pana koledzy, byli więźniowie niemieckich obozów, mają podobny stosunek do tych spraw? Popierają pana pozew?
- Mówią to samo co ja. To są jednorodne komentarze, nie mogą być inne. Niemcy po prostu zakłamują historię. Ale dużo już nas nie zostało, większość już nie żyje lub leżą chorzy i czekają na śmierć. W Krakowie jest może ze dwudziestu byłych więźniów, którzy jeszcze żyją, funkcjonują i w miarę trzeźwo mówią.
- Czujecie się odpowiedzialni za pamięć o tamtych czasach?
- Tak. Mam kolegę, który uratował mi życie w Birkenau. Chodzę na cmentarz do niego, zapalam znicz i za każdym razem mówię mu: "Władziu, póki żyję, będę o tobie myślał i tu przychodził". Robię to również dla niego.