Zbigniew Girzyński

i

Autor: Paweł Dąbrowski Zbigniew Girzyński

"Kardynała Gulbinowicza kojarzono bardziej niż kard. Glempa "

2020-07-31 7:44

– Było duże nie tylko dlatego, że był metropolitą w ważnej diecezji – czyli wrocławskiej. Nie tylko dlatego, że był kardynałem. Ale też dlatego, że po śmierci Prymasa Tysiąclecia – kardynała Stefana Wyszyńskiego, gdy prymasem został mało jeszcze znany Józef Glemp, przez pewien czas to właśnie kardynał Henryk Gulbinowicz był postacią niezwykle rozpoznawalną. Natomiast trzeba mu oddać, co jest zresztą zawarte w książce dr hab. Rafała Łatki, że gdy arcybiskup Henryk Gulbinowicz został kardynałem, to stanowisko swoje w rozmowach z bezpieką „usztywnił”. Było ono zdecydowanie bardziej twarde. W związku z tym w latach 80. już rola kardynała w relacjach z państwem i Solidarnością, jest jak najbardziej pozytywna - mówi "SE" dr hab. Zbigniew Girzyński, historyk, profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, poseł PiS

„Super Express”:  – Jak jako historyk zajmujący się też historią Kościoła katolickiego ocena pan pracę doktora habilitowanego Rafała Łatki z Instytutu Pamięci Narodowej na temat kardynała Henryka Gulbinowicza, biskupa seniora diecezji wrocławskiej?

Dr hab. Zbigniew Girzyński: – To praca bardzo ciekawa, dobrze udokumentowana pod względem źródłowym. Na pewno jest bardzo ważnym materiałem do prac na temat historii Kościoła w Polsce.

– No właśnie – historii Kościoła w czasie niezwykle trudnym, w okresie PRL. I mamy materiał o rozmowach ważnego kardynała z bezpieką, a także wątki obyczajowe. Czy ten nowy obraz byłego metropolity wrocławskiego może wpłynąć na ocenę Kościoła w okresie PRL?

– Na ocenę Kościoła jako całości na pewno nie wpłynie, Kościół był w PRL ostoją wolności, ludzie Kościoła byli prześladowani. Więc ta ocena była i pozostanie pozytywna. Wpłynie natomiast na ocenę samego kardynała Henryka Gulbinowicza.

– Jakie było znaczenie tego hierarchy w polskim Kościele?

– Było duże nie tylko dlatego, że był metropolitą w ważnej diecezji – czyli wrocławskiej. Nie tylko dlatego, że był kardynałem. Ale też dlatego, że po śmierci Prymasa Tysiąclecia – kardynała Stefana Wyszyńskiego, gdy prymasem został mało jeszcze znany Józef Glemp, przez pewien czas to właśnie kardynał Henryk Gulbinowicz był postacią niezwykle rozpoznawalną. Natomiast trzeba mu oddać, co jest zresztą zawarte w książce dr hab. Rafała Łatki, że gdy arcybiskup Henryk Gulbinowicz został kardynałem, to stanowisko swoje w rozmowach z bezpieką „usztywnił”. Było ono zdecydowanie bardziej twarde. W związku z tym w latach 80. już rola kardynała w relacjach z państwem i Solidarnością, jest jak najbardziej pozytywna.

– Tak, jeśli chodzi o wątek relacji politycznych. Ale jest też drugi element – kwestie obyczajowe?

– Tak, tu także praca autora jest dobrze udokumentowana, na pewno książka ta zmieni postrzeganie postaci kardynała Henryka Gulbinowicza.

– Mówi Pan, że książka nie będzie mieć wpływu na postrzeganie Kościoła w PRL. Ale pytanie, na ile działanie samego kardynała Gulbinowicza wpłynęły na Kościół w późniejszych latach. Przypomnę, że z kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem współpracował  późniejszy arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, jedna z najważniejszych postaci w Kościele po 1989 roku. A przede wszystkim bliskim współpracownikami kardynala byli biskup Jan Tyrawa i biskup Edward Janiak, którzy w ostatnim czasie wywołali szereg kontrowersji?

– To prawda. Kościół polski popełnił błąd, że po okrągłym stole – gdzie Kościół miał swój istotny udział, o czym wiele osób dziś zapomina – nie nastąpiło rozliczenie z przeszłością z okresu PRL, nie było lustracji duchowieństwa, w efekcie wielu księży w tamtym czasie skompromitowanych mogło pełnić ważną rolę w III RP i mieć negatywny wpływ na Kościół w Polsce.

Rozmawiał Przemysła Harczuk