Leszek Miller: Kłamstwo szczecińskie

2013-05-22 4:00

Raz lepiej, raz gorzej, ale kłamać każdy może… Weźmy dla przykładu Jarosława Kaczyńskiego - on nieustannie toczy heroiczny bój z faktami. Oto ogłosił, że mój rząd i ja osobiście (zresztą ręka w rękę z Donaldem Tuskiem) doprowadziliśmy do upadku Stoczni Szczecińskiej. Było dokładnie odwrotnie - na krawędź przepaści Stocznię Szczecińską doprowadziła AWS, w której ludzie związani następnie z PiS odgrywali ważne role. Dopiero potem, dzięki wyjątkowemu zaangażowaniu mojego rządu, wypłacono stoczniowcom zaległe pensje oraz powołano spółkę Stocznia Szczecińska Nowa (SSN), dla której rząd SLD zapewnił pomoc publiczną o łącznej wartości 5 mld zł. Groźba likwidacji została oddalona.

Stocznia Szczecińska Nowa zatrudniła ponad 4,5 tys. pracowników, a w firmach z nią kooperujących znalazło pracę dalsze dwa tysiące. SSN miała również pełny portfel zamówień, a przed nowym kryzysem chroniły ją m.in. rządowe dopłaty do budowy statków. W lipcu 2004 r. ówczesny prezydent Szczecina Marian Jurczyk w specjalnym liście podziękował SLD i mnie osobiście za uratowanie stoczni przed upadkiem. Niestety, nasze starania i sukcesy przekreślił rząd PiS, który po nas objął władzę. Wówczas Jarosław Kaczyński nie przejawiał żadnej empatii dla szczecińskich stoczniowców. Wespół z bratem prezydentem zajęli się wyłącznie Stocznią Gdańską, z którą Lech Kaczyński był emocjonalnie związany. Dla Stoczni Szczecińskiej premier Kaczyński nie zrobił nic, nie licząc tego, że doprowadził ją do upadłości. Dziś leje krokodyle łzy, doskonale pamiętając przecież, jak było naprawdę. Zresztą zaraz po jego szczecińskim występie, na spotkaniu w Gryfinie został o to wprost zapytany. Natychmiast zmienił temat. PiS w ogóle mówi, że gdy rządził, to kraj kwitł, pensje rosły, a bezrobocie wcale. Nie mówi, że dostał w spadku po naszych rządach miliardy zaoszczędzonych pieniędzy, więc przez jakiś czas miał co rozdawać. Na dodatek Europa była dopiero u progu kryzysu… Prezes Kaczyński kocha się w kłamstwie niczym w swoich kotach. Pochyla się z udawaną troską nad losem bezrobotnych, choć sam na siebie, na swoją ochronę, lekką ręką z pieniędzy podatników wydaje milion złotych rocznie.

>>>>>>>> Leszek Miller awansował swego suflera. Będzie odpowiadał za strategię medialną

Przy okazji szczecińskiego show jeden z posłów PiS zasugerował, że prezydent Kaczyński, który zginął (czyt. został zamordowany), jako profesor prawa pracy na pewno wiedziałby, jak pokonać bezrobocie. Czyżby? Spuścizna naukowa Lecha Kaczyńskiego, którą po sobie zostawił, jest na tyle, oględnie mówiąc, mikra, że bynajmniej nie uprawnia do takiej pewności. No, ale co to ma do rzeczy, liczy się "prawda" PiS.

"Kłamstwo szczecińskie" swym zasięgiem i rozmachem nie może się równać z "kłamstwem smoleńskim", służy jednak temu samemu celowi - powrotowi Jarosława Kaczyńskiego do władzy i powrotowi do IV RP - choćby z pomocą brzozy i na plecach stoczniowców. Dlatego PiS kłamał i kłamie konsekwentnie, z kłamstwa uczynił swój wyborczy oręż. Wmawia wszystkim, że walczy o praworządność, choć ją z upodobaniem łamie, czego dowodzą choćby pamiętne areszty wydobywcze, czy liczne przegrane procesy Antoniego Macierewicza, za które, poprzez budżet MON, płaci teraz podatnik, bo przecież nie sam oszczerca. To zresztą także właściwość prezesa - gadać, co ślina na język przyniesie, brać wszystko, niczego nie kwitować.