„Super Express”: – W mediach pojawiła się plotka, że Platforma chce zrezygnować z Rafała Trzaskowskiego i wystawić w Warszawie innego kandydata na prezydenta…
Jarosław Flis: – Nie, to na tym etapie jakieś kompletnie niewiarygodne spekulacje. Jest kandydat, prowadzi w sondażach, ma szansę na wygraną, włożono w jego promocję ogromny wysiłek. To jakiś fake news przygotowany zapewne przez konkurencyjny obóz polityczny. Może być też elementem wewnętrznej rozgrywki w obozie PO.
– Tu pojawia się pytanie o fake newsy w kampanii wyborczej. Było ich całkiem sporo. Zmieniły one polską politykę?
– To zależy. Na pewno są nośne medialnie. Bez wątpienia jest tak, że mogą pogłębić sceptycyzm wobec jednego kandydata, bądź poprawić wizerunek innego, ale wśród ludzi już przekonanych co do tego, na kogo oddadzą swój głos. Wzmocnić twarde elektoraty. Raczej nie sądzę, by wpłynęły na decyzję ludzi szukających w informacji politycznej głębszej analizy. Natomiast fake newsy, oprócz utwardzania twardych elektoratów, zmieniają politykę w jeden sposób.
– Jaki?
– Ludzie przestają szukać wiarygodnych informacji, raczej odbierają właśnie fake newsy jako coś utwierdzającego ich w ich przekonaniach. Proszę zwrócić uwagę, jak wiele jest spekulacji na temat poszczególnych partii, kandydatów, polityków, które mają się potem nijak do rzeczywistości. Często politycy bardzo medialni, przebijający się na portalach społecznościowych, zdawałoby się popularni, nie potwierdzają tej popularności w realnych wyborach.
– Czyli nie wierzy pan w to, że takie sprawy, jak wypuszczenie fake newsa przeciwko Trzaskowskiemu bądź Patrykowi Jakiemu w jakikolwiek sposób politykom zaszkodzą?
– Wiadomo, że jak mówi przysłowie, nie wiadomo, kiedy źdźbło trawy złamie kręgosłup wielbłąda. Ale to są jednak źdźbła trawy. Rozpowszechnienie fałszywych informacji sprawia, że waga informacji w ogóle staje się mniejsza. Tych informacji ukierunkowanych na dany temat musi być znacznie więcej. Pojedyncze newsy przylatują, odlatują, a po kilku dniach nikt o nich nie pamięta.