Dziś jest 63. dzień wojny w Ukrainie. Z powodu inwazji wiele kobiet uciekło do innych krajów, w tym do Polski. Uchodźczynie mają za sobą traumatyczne przeżycia. Część z nich doświadczyła gwałtu i teraz mierzy się z niechcianą ciążą będącą wynikiem przestępstwa.
W Polsce działają organizacje, które skutecznie pomagają w takich sytuacjach (np. Aborcyjny Dream Team). Prowadzą one także kampanie informacyjne, skierowane do ofiar, w których przekazują potrzebne dane dotyczące możliwości wykonania aborcji w naszym kraju.
Działania te spotkały się z krytyką ze strony Kai Godek, czołowej polskiej antyaborcyjnej aktywistki. Jej fundacja wystartowała ostatnio z akcją rozdawania własnych ulotek przybywającym do Polski Ukrainkom. Zawierają one informacje na temat prawa aborcyjnego w naszym kraju, a przynajmniej ich część. Na materiałach pod tytułem “Aborcja to zabójstwo” znalazły się także m.in. drastyczne zdjęcia płodów oraz cytat św. Matki Teresy z Kalkuty.
CZYTAJ TAKŻE: Kaja Godek znowu szokuje. Tym razem przeszła samą siebie. Poszło o edukację Ukraińców ws. aborcji
Wśród informacji na temat polskiego prawa aborcyjnego na ulotkach Godek zabrakło jednak bardzo ważnych danych. Może to niezwykle przerazić osoby z Ukrainy, które są w ciąży będącej wynikiem gwałtu. Otóż w materiałach “edukacyjnych” nie pojawiła się informacja, że w Polsce aborcja jest legalna m.in. gdy do ciąży dojdzie w przypadku czynu zabronionego. Na szczęście problem zauważyły nie tylko organizacje pozarządowe aktywnie zajmujące się tematem, ale i sam rząd.
O upomnieniu ze strony Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej Kaja Godek poinformowała na konferencji zorganizowanej przed gmachem ministerstwa.
- Ministerstwo naciska, żeby w ulotkach informujących, że w Polsce nie wolno dokonywać aborcji, skierowanych do obywatelek Ukrainy, zawierać informacje, w jakich okolicznościach i na jakich podstawach można w Polsce zabić dziecko - powiedziała Godek.
Chodzi oczywiście o informację, że w naszym kraju aborcja ciąży, będącej wynikiem gwałtu, jest legalna do 12 tygodnia ciąży.
Antyaborcyjna aktywistka uważa, że upomnienie ze strony ministerstwa jest absurdalne, bo fundacja "informuje przede wszystkim, że stan prawny w Polsce jest inny niż na terenie Ukrainy, i że nie można przyjść i zrobić sobie aborcji na żądanie, do czego przyzwyczajone są bardzo często obywatelki Ukrainy". Godek dodała, że "ministerstwo zaczyna naciskać na nas [ fundację], żebyśmy na te aborcje naganiali".