Rządzący wpadli na pomysł, by wprowadzić dodatkowy podatek dla mediów – tym razem od reklam. Szumnie nazywają to składką solidarnościową, ale za tą szlachetną nazwą kryją się niecne zamiary osłabienia mediów, które wobec władzy pozostają krytyczne i patrzą jej non stop na ręce. Czy nam się to podoba, czy nie, media są biznesem, który ma zarabiać. Biznesem specyficznym, bo przy okazji wypracowania zysków ma też odgrywać ważną rolę społeczną informowania obywateli, o tym, co się wokół nich dzieje.
Dobrze poinformowane społeczeństwa jest zaś fundamentem demokracji. Wszędzie tam, gdzie media z różnych względów, najczęściej politycznych, nie wywiązują się ze swojej roli, demokracja obumiera, zamieniając się w mniej lub bardziej represyjne reżimy autorytarne. Żeby nie szukać daleko, wystarczy spojrzeć na Białoruś, Rosję czy w ostatnich latach Węgry, gdzie media spacyfikowano i ok. 90 proc. z nich chodzi dziś na pasku Orbana i jego oligarchii.
Nie da się jednak wypełniać misji informacyjnej mediów bez pieniędzy, bo dobre media kosztują. Wielu ma rację, zżymając się na ich jakość w Polsce, ale to efekt nie lenistwa czy sprzedajności, ale sytuacji finansowej, która nie pozwala utrzymywać doświadczonych dziennikarzy czy działów, które same z siebie nie są głównym źródłem zysków. Działy śledcze czy reportażu to głównie deficytowa działalność, która pierwsza idzie pod nóż ubożejących mediów. A te ubożeją w związku z ekspansją internetu, utratą odbiorców tradycyjnych mediów i zysków, które ich obecność generowała. Pandemia dopełnia dzieła zniszczenia. W świecie, gdzie liczy się wyłącznie liczba przynoszących zyski odsłon stron internetowych mediów, coraz trudniej o jakościowe dziennikarstwo.
Kiedy więc PiS chce dodatkowo opodatkować i tak mało rentowne media, wiadomo, że za chwilę skończy się to kolejnymi cięciami i jeszcze trudniej będzie się mediom wywiązywać ze swojej społecznej misji kontroli władzy. To marzenie każdego polityka, by się go nie czepiano. Każdy z nich marzy, by jak PiS mieć wyłącznie swoje partyjne gadzinówki, udające niezależne media, których rolą nie jest informować, ale szerzyć propagandę. Do tego zmierzają pomysły PiS i dlatego są tak niebezpieczne, i dlatego trzeba przeciwko nim protestować. Nie w imię interesu wydawców, ale w imię interesu społecznego.