Kaczyński mówił o bezprawnych działaniach wobec kupców Hanny Gronkiewicz-Waltz, choć była to egzekucja prawa. O katastrofie smoleńskiej - "coraz więcej wątpliwości" i "zbyt wolne postępowanie", choć nie jest zbyt wolne. Rzucał hasło "polityki minimalistycznej", mówiąc o "słynnych artykułach Sikorskiego". Jako dość wnikliwy obserwator polityki nie znam tych "słynnych" artykułów. Przedstawiał też nasz brak w grupie G20 jako winę rządu, gdy jest to kwestia obiektywnych danych ekonomicznych.
Takie zagrania pozwalają prezesowi PiS stworzyć wrażenie tajemnicy, którą może rozwikłać i pchnąć sprawy do przodu. I w zabiegach o głosy wyborców niezdecydowanych jest to metoda znacznie skuteczniejsza niż Komorowskiego. Kaczyński przedstawia nam się jako mąż stanu, mający szeroką wiedzę i możliwości. Do tego podkreśla sukcesy Polski pod jego rządami.
Komorowski raczej ustrzegł się gaf, Kaczyński popełnił dwie dość poważne: z Rosją na temat Białorusi i obroną prywatnych już OFE przed prywatyzacją. Świadczyłaby ona o tym, że prezes PiS ma niewystarczającą wiedzę o systemie emerytalnym.
Pewien wpływ na telewidzów może mieć błąd realizacyjny. Komorowski był pokazywany z boku, mówił nie bardzo wiadomo do kogo. Kaczyński mówił, patrząc telewidzom w oczy, co nie musi mu sprzyjać jako pomijanie kontrkandydata i dziennikarzy. To nie powinno się zdarzać.
Jarosław Gugała
Redaktor naczelny "Wydarzeń" Polsatu, publicysta, były ambasador RP w Urugwaju