Czasem lew, czasem wąż
Musi być źle, skoro premier Morawiecki znów zmienia zdanie o pieniądzach z Krajowego Planu Odbudowy. Najpierw mówił, że wynegocjował dla Polski nowy „plan Marshalla”, potem, że to są sumy dla polskiego budżetu nieistotne, teraz znów, że unijne „środki bezzwrotne są najwyższej wartości, niesamowicie wzmacniają potencjał niepodległości”.
Kaczyński też już nie krzyczy: „dosyć tego”! Teraz stara się być przebiegły - „czasem trzeba być lwem, czasem wężem”, mówi co znaczy, że teraz jest wężem. To stworzenie niemiłe, śliskie, podstępne o równie morderczych instynktach, co lew.
Zamiast jednak zapobiegać groźnym skutkom braku unijnych pieniędzy Kaczyński zwietrzył nową okazję do obrony. Nie Polski przed kryzysem, tylko interesów PiS. Najbezczelniej jak tylko można, publicznie złożył UE łapówkarską propozycję:
- Jesteśmy gotowi dawać wam zamówienia i pieniądze (firmom z UE – LM), ale nie wtedy, jak wy nam wmawiacie, że w Polsce nie ma praworządności, gdyż […] w Polsce rozwiązania dotyczące sądów są dużo korzystniejsze dla niezawisłości niż w wielu państwach UE.
W tłumaczeniu oznacza to: musimy się zbroić i złożymy w unijnych firmach rządowe zamówienia (czyli jesteśmy gotowi wam zapłacić) byleście tylko odczepili się od naszego wymiaru sprawiedliwości.
Ta propozycja ma wymiar nie tylko korupcyjny, ona jest dowodem, jak daleko posunęła się degeneracja PiS-owskiej władzy. Gdy mój rząd realizował największe wówczas zakupy zbrojeniowe – myśliwce F-16 i transportery opancerzone „Rosomak” – przyświecał nam wyłącznie cel państwowy. Sprzęt miał być najnowocześniejszy, w przystępnej cenie, z gwarancją produkcji lub serwisu w Polsce. Wszyscy uczestnicy przetargu mieli takie same warunki, a w pracach komisji przetargowej zasiadali przedstawiciele ówczesnej opozycji. Dziś dowiadujemy się, że Polska kupi transportery opancerzone (gąsiennicowe) w Korei, bo „są najlepsze”. Kto to stwierdził, pod jakim względem są najlepsze i dlaczego koreańskie, niezdolne pokonywać przeszkód wodnych, a nie np. polski „Borsuk”, który to potrafi? Nikt głowy sobie nie zawraca, żeby wyjaśniać cokolwiek. A może koreański kontrakt, który otwiera przed azjatycką konkurencją rynek UE, jest tylko formą nacisku na Komisję Europejską: przestańcie wreszcie mówić o reformie sądownictwa, która zapewnia nam władzę i bezkarność, a my wam za to zapłacimy w kontraktach zbrojeniowych. Kto wie? Tylko jak to miałoby wyglądać: za pozostawienie na stanowisku pani Przyłębskiej – zamówimy w Niemczech pułk czołgów? Za prezes SN Manowską – od Francji kupimy trzy eskadry samolotów myśliwskich? A na co i jak przeliczyć taką drogocenność jak pani sędzia TK Pawłowicz – na kulki, kamizelki kuloodporne, czy na pakiety żywnościowe o długim terminie ważności?