Wszystko wydarzyło się 10 czerwca 2024 roku. Jarosław Kaczyński oraz kilku polityków Prawa i Sprawiedliwości pojawiło się wówczas pod pomnikiem smoleńskim i oddało hołd polskiej delegacji, która zginęła 10 kwietnia w 2010 roku. Kaczyńskiemu nie spodobał napis na tabliczce na wieńcu, który został umieszczony obok pomnika. - Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski - głosi podpis. Wieniec pojawia się co miesiąc pod pomnikiem, a Jarosław Kaczyński już kilkukrotnie zamazywał napis sprejem. Musiała interweniować policja. Kaczyński przekonywał, że to interwencja poselska, z kolei policjanci informowali go, że jest to zabronione prawem.
Teraz policjanci przekazali wniosek do prokuratury o wszczęcie śledztwa w tej sprawie. Dotyczy on przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Grozi za to do trzech lat więzienia.
Jarosław Kaczyński uważa, że napis na wieńcu obraża jego brata, a całą akcję nazwał "chuliganerią". - My po prostu likwidujemy to, co jest oczywistą obrazą, oczywistym naruszeniem dóbr osobistych prezydenta zmarłego - mówił prezes PiS.