Pogrzeb Jolanty Szczypińskiej zaplanowano na poniedziałek 17 grudnia w Słupsku. To właśnie z tego miasta pochodziła posłanka PiS, z tym miastem była związana. W rozmowie z Radiem Koszalin gościł prezes Jarosław Kaczyński, który w pięknych i wzruszających słowach wspominał zmarłą w wieku 61 lat posłankę, swoją bliską koleżankę. Wspominał pierwsze spotkanie z nią, jak ją poznał i o tym, że życie Szczypińskiej nie było usłane różami: - Jola mimo że sama była wówczas w skrajnie trudnej sytuacji, starała się robić co mogła dla naszej partii. Bo proszę sobie wyobrazić, że to jest osoba, która była jakby przykładem straszliwej niesprawiedliwości i brutalności komunizmu, ale także niesprawiedliwości III Rzeczypospolitej. Ona nie odzyskała pracy, całe lata miała ogromne kłopoty z pracą, bywała bezrobotna, bywała głodna. Nigdy jednak o nic nie prosiła i zdarzało się, że żyła ze zbierania grzybów. Spotykały ją także osobiste nieszczęścia, których nie chcę opisywać, bo to sprawy bardzo osobiste. Ale osoba, z którą była bardzo związana, nagle zmarła - mówił wzruszony.
Jak wspomniał prezes Kaczyński, Jolanta Szczypińska zachorowała w 1999 roku. Dla Szczypińskiej to był trudny czas. Kaczyński przyznał, że koleżanka już wtedy miała się z nim pożegnać: - Jola zderzyła się z tą wczesną, mam nadzieję, że dzisiaj jest lepiej, służbą zdrowia. Nie zrobiono jej w Słupsku operacji, którą powinno się zrobić. (...) Później, w końcu zaczęto ją leczyć, ale to dopiero w Gdańsku, kiedy choroba była już dużo bardziej zaawansowana. Napisała do mnie list pożegnalny, że to już koniec. W końcu wszystko się ułożyło, a Kaczyńską się nią w pewnym sensie zaopiekował, chciał ją wesprzeć: - Myśmy już wtedy jej jednak tak intensywnie pomagali, nie była w złej sytuacji materialnej, miała naszą pomoc. Często ją zapraszałem do Warszawy, do dobrych restauracji – chciałem jej jakoś ubarwić jej życie. Byłem przekonany, że to są ostatnie, jeśli nie miesiące, to lata życia.
Niestety, w 2017 roku znów przyszedł gorszy czas dla Szczypińskiej. Prezes Kaczyński zdradził, że już wtedy napisała testament: - W 2017 roku niestety stan Joli zaczął się bardzo pogarszać. Niestety nie mówiła o tym. Nawet ja nie wiedziałem, że ona jest w Szpitalu Bielańskim w Warszawie. W ogóle nie chciała iść do szpitala, chociaż miała straszne bóle. W 2017 roku na wiosnę napisała testament. Bardziej intensywna pomoc przyszła dopiero wtedy, kiedy było już tak naprawdę za późno, tzn. w lecie tego roku, kiedy po raz kolejny znalazła się w szpitalu.
Na szczęście z problemami nie została sama, Kaczyński powiedział, że wsparciem była dla niej Elżbieta Witek, która zajmowała się Szczypińską jak siostra. On także jej pomagał jak mógł. To właśnie on i Witek byli prawie do końca przy posłance: - Mieliśmy wtedy konferencję klubu parlamentarnego w Jachrance. Nie zostałem na dłuższej części. Przyjechałem do Joli stamtąd wieczorem. Razem mieliśmy wartę przy niej, także w nocy. Umarła kolejnego dnia o jedenastej.
A gdy Jolanta Szczypińska odeszła, to także prezes i Witek pojawili się w szpitalu: - Ale powiem, że kiedy ją zobaczyłem nawet tuż po śmierci, bo przyjechałem do szpitala, jak się dowiedziałem, że to już koniec, to ona była uśmiechnięta.
Na koniec rozmowy prezes Kaczyński ujawnił, co było w testamencie Jolanty Szczypińskiej. Okazuje się, że właśnie w testamencie posłanka Szczypińska wskazał miejsce pogrzebu: - Chcę też to powiedzieć, że chciała być, bo tak zdecydowała w swoim testamencie, pochowana w Słupsku. Myśmy byli gotowi pochować ją w Warszawie na Powązkach, najpiękniejszym warszawskim cmentarzu, ale jej decyzja była jednoznaczna, że chce być pochowana przy swojej matce, przy swoim bracie i ojcu na cmentarzu w Słupsku.