Za przebieg kampanii wyborczej odpowiada sztab wyborczy. Jego członkowie, z Joachimem Brudzińskim (55 l.) na czele, już w poniedziałek, 16 października tłumaczyli się władzom partii z osiągniętego wyniku. - To nie była właściwa forma komunikacji. Wielu ludzi było już zmęczonych naszą ostrą, agresywną wręcz kampanią. Słyszałem o tym na bazarach, rozdając ulotki – mówi nam jeden z polityków PiS, który woli nie zdradzać nazwiska. W podobnym tonie wypowiada się Jan Krzysztof Ardanowski (62 l.). - Ludzie nie chcą zaostrzenia retoryki, nie chcą radykalizmów i agresji – mówi nam były minister rolnictwa. Od jednego ze sztabowców słyszymy jednak, że ataki na Donalda Tuska (66 l.) czy straszenie imigrantami sprawiły, że w kampanii nieobecnych było wiele tematów niewygodnych dla PiS, jak na przykład inflacja. - Kierowaliśmy się badaniami, nie intuicją. Tylko taka strategia mogła dać zwycięstwo - słyszymy.
Wzajemne pretensje w obozie rządzącym wychodzą oczywiście poza sztab. W nieoficjalnych rozmowach politycy mówią o aferze wizowej i winie ministra spraw zagranicznych, którym jest Zbigniew Rau (68 l.). Palcem wskazywany jest też Daniel Obajtek (47 l.). Bo prezes Orlenu, utrzymując do wyborów niskie ceny paliw, wywołał potężne dyskusje związane min. z dziwną "chorobą dystrybutorów" i w efekcie mógł bardziej zaszkodzić niż pomóc PiS-owi.