Kolejna miesięcznica, kolejna awantura
Jarosław Kaczyński wystąpił na placu Piłsudskiego w Warszawie, gdzie znajdują się pomniki Ofiar Tragedii Smoleńskiej oraz prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jego pojawieniu się przed pierwszym z tych pomników towarzyszyły okrzyki: "złodzieje" oraz "będziesz siedział", wykrzykiwane przez grupę manifestantów.
– Jesteśmy tutaj, żeby państwo mogli obejrzeć z bliska, w jaki sposób to od wielu miesięcy, od czasu przejęcia władzy przez koalicję 13 grudnia wygląda. Bo to jest tak przez cały czas, wbrew prawu – mówił Kaczyński, nawiązując do zachowania grupy manifestantów.
Prezes PiS podkreślił, że uczestnicy obchodów smoleńskich nie są w należyty sposób ochraniani przez policję przed atakami i zaczepkami. – Kiedyś policja ten obowiązek spełniała, dzisiaj go nie spełnia. Udaje, że się nic nie dzieje. Pojedynczy policjanci czasem reagują i tu jesteśmy wdzięczni, ale ci, którzy dowodzą, mają najwyraźniej inne rozkazy - ocenił szef PiS.
Mariusz Błaszczak nie wytrzymał na miesięcznicy smoleńskiej! Wszystko wygarnął
Jego zdaniem, wobec uczestników tolerowana jest agresja, którą "można określić krótko - „putinada”. Nawiązał w tym kontekście do tabliczki, którą protestujący przeciwko obchodom smoleńskim co miesiąc składają przed pomnikiem ofiar. Widnieje na niej napis: „Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski”.
Zdaniem prezesa PiS, ten napis „to obrona Putina”. „To jest coś, co jest nieprawdą, która została stwierdzona już w śledztwie prowadzonym przez prokuraturę wojskową” - mówił.
Kaczyński: inspiracja była z zewnątrz
Kaczyński mówił też, że to to, co działo się po 10 kwietnia 2010 r. przed Pałacem Prezydenckim, „to w oczywisty sposób było tak radykalnie sprzeczne z polską kulturą, której elementem jest szacunek do tych, którzy odeszli, a już w szczególności dla tych którzy zginęli”. Dodał, że inspiracja do tego musiała być z zewnątrz.
„Być może nie wszyscy byli inspirowani bezpośrednio ze Wschodu, a być może i z Zachodu, ale cały sens tej operacji, zmierzający do tego, żeby poniżyć, wyeliminować ze społecznej pamięci albo umieścić w tej złej pamięci, tych którzy zginęli, to było przedsięwzięcie, które akceptowała obecna władza” - mówił Kaczyński.
Prezes PiS ocenił ponadto, że ci protestujący, którzy przychodzą na Pl. Piłsudskiego, powinni być i będą przedmiotem zainteresowania „prawdziwie polskich służb specjalnych”, i że „uczciwe sądy kiedyś ich osądzą”. Ocenił też, że comiesięczne prowokacje w trakcie obchodów”są syndromem głębokiej zależności z jednej strony od Niemiec, a z drugiej strony od Rosji”.
– Będziemy bronić godności tych, którzy zginęli. (...) Obok mnie stoją osoby, które straciły najbliższych w trakcie zamachu smoleńskiego. (...) Są osoby, których mąż, ojciec, żona zginęli w trakcie tego strasznego wydarzenia, tego zbrodniczego zamachu - tego dzieła Putina i jego polskich sojuszników - oświadczył prezes PiS.
"Mówią w imieniu Putina"
Kiedy Kaczyński kończył swoje wystąpienie, z tłumu protestujących słychać było: "spiep... dziadu". - To jest jedyne, co oni potrafią tutaj w imieniu Putina powiedzieć - skwitował Kaczyński.
Po zakończeniu wystąpień, kiedy szef PiS opuszczał Plac Piłsudskiego, doszło do szarpaniny pomiędzy politykami i zwolennikami PiS a manifestantami. Część parlamentarzystów PiS, ale bez Kaczyńskiego, pozostała przed pomnikiem ofiar, starając się uniemożliwić drugiej stronie złożenie tabliczki z napisem nawiązującym do odpowiedzialności Lecha Kaczyńskiego.
Policja poinformowała PAP, że nikt nie został zatrzymany, a dwie grupy protestujących zostały oddzielone kordonem.
Po pewnym czasie prezes partii wrócił jednak przed pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej. Obecna jest tam także grupa protestantów.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy Wojska Polskiego i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.