- "Super Express": – Mówi pan, że temat ferm futrzarskich to tylko część ustawy. Jako główną część wskazywano ubój religijny. Polska ma podobno z tego duże korzyści z eksportu.
- Jan Krzysztof Ardanowski: – Ubój według oczekiwań muzułmanów i żydów to ogromna część produkcji mięsa w Polsce. (…) Rynki muzułmańskie to ok. 1,6 mld ludzi na świecie. Dane sprzed siedmiu lat, które mają uspokoić zwolenników ustawy, że jak nie sprzeda się mięsa muzułmanom, to kupią je kraje unijne, są nieprawdą. Bogaty świat jest nasycony żywnością. Nie ma innych nowych, chcących kupować mięso grup niż kraje muzułmańskie lub muzułmanie w Unii. (...) Rolnictwo nie zarobi tych utraconych środków na eksporcie zboża, cukru ani mleka. (...)
– Po podjęciu decyzji o pańskim odejściu z rządu miał pan okazję porozmawiać z prezesem Kaczyńskim lub premierem Morawieckim?
– Odchodzę nie ze względu na planowaną rekonstrukcję rządu, tylko dlatego, że miałem własne zdanie. Oceny mojej pracy dokonali rolnicy, gremialnie głosując na PiS i prezydenta Dudę. Rozmawiałem z premierem, którego cenię za sprawność. Podziękowałem mu za zaufanie dwa lata temu. Przypominam jednak, że to mnie poproszono o to, bym został ministrem i ratował pogarszający się obraz PiS na wsi. Myślę, że z zadania się wywiązałem, o czym świadczą wyniki wyborów na wsi. A że nikt nie podziękuje? Cóż…
– Nie podziękowano panu za te ponad dwa lata?
– Najważniejsze, że rolnicy uznali, że starałem się najlepiej, jak potrafiłem. To istotniejsze niż jakakolwiek ocena polityczna.
– Naprawdę nikt się do pana nie odezwał i nie powiedział słowa?
– Proszę następne pytanie.
– Nowym ministrem rolnictwa został Grzegorz Puda, obrońca „Piątki dla zwierząt”. Rolnicy skandowali na proteście: „Kim jest Puda?”. Kim jest?
– Znam prawie wszystkich, którzy mają jakąś wiedzę i kompetencje w zakresie rolnictwa. Posła Pudę znam, ale nic nie wiem o jego kompetencjach rolniczych. Nie jest mi wiadome, by o sprawach wsi i rolnictwa do tej pory się wypowiadał. Życzę mu jednak jak najlepiej.
– W kuluarach mówi się, że do objęcia resortu wystarczyło jego posłuszeństwo.
– Być może ze względu na to, że był twarzą ustawy, teraz jest ministrem.
– Dlaczego PiS zdecydował się na ryzyko konfliktu z rolnikami?
– Tego nie rozumiem, ale to już nie ja będę odpowiadał przed wsią za politykę rządu wobec obszarów wiejskich i polskich rolników. Odchodząc, mogę wypowiedzieć łacińską sentencję: „Zrobiłem, co mogłem, a lepiej niech zrobią ci, co potrafią”.
– Co w tej sprawie powinien zrobić prezydent Andrzej Duda, który wygrał wybory głosem wsi?
– Prezydent wielokrotnie spotykał się z rolnikami. Wie, ile polskie społeczeństwo zawdzięcza rolnikom. Otrzymał wsparcie na wsi i jestem przekonany, że podejmie decyzję rozsądną i racjonalną.
– Ja jestem przekonana, że nie sprzeciwi się opinii PiS.
– Nie wiem. Decyzja PiS w sprawie ustawy jest nierozsądna i nieracjonalna, oparta na fałszywej ideologii.
– Rozmawiał pan o tym z prezydentem?
– Tak. Prezydent bardzo się martwi tą sytuacją. Chce, aby Zjednoczona Prawica funkcjonowała z sukcesami dla Polski.
– Pożegna się pan z PiS na dobre?
– Zapisałem się do PiS z uwagi na zbieżność poglądów. (...) Wiele lat współpracowałem ze śp. Lechem Kaczyńskim. Robiliśmy wiele dobrych rzeczy dla Polski. Poświęciłem prawie 20 lat mojego życia, często kosztem rodziny, na wspieranie PiS. I dziś nie rozumiem, jak jedną ustawą, która nie została z nikim skonsultowana, można było uderzyć w polską wieś. (...)
– Co dalej, po opuszczeniu ministerstwa?
– Wiele osób mnie o to pyta. Jestem posłem wybranym przez prawie 80 tys. Polaków. To najlepszy wynik ze wszystkich kandydatów pochodzących ze wsi. Jeden z najlepszych w PiS. Ludzie mi zaufali. Będę mógł zająć się sprawami z mojego okręgu, które do tej pory nie mogły być realizowane tak, jak bym tego chciał. Jako minister zajmowałem się sprawami całego kraju.
– Inne stanowiska?
– Nie wybieram się do Kancelarii Prezydenta. Do spółki Skarbu Państwa też nie. (...)
– W mediach pojawiła się informacja, że odchodząc z ministerstwa, może pan liczyć na 35 tys. zł. Na co pan to wyda?
– Media piszą, co chcą. Nie pobierałem wynagrodzenia z Sejmu, bo nie można łączyć wynagrodzenia poselskiego i ministerialnego. Po ustaniu stosunku pracy przez trzy miesiące tak jak innym pracownikom przysługuje mi wynagrodzenie. Tu nie ma żadnej sensacji. Nie otrzymywałem przez czas urzędowania żadnych nagród czy premii i nie przysługują mi także na odchodne. (…) Służba dla ojczyzny to zdecydowanie coś więcej niż zarabianie pieniędzy. To wielki zaszczyt i honor. I odpowiedzialność.
Rozmawiała Sandra Skibniewska