Walkę o utrzymanie fotela prezesa TVP Kurski rozpoczął już w poniedziałek, dzień przed zebraniem się RMN w jego sprawie. - Już wiedział, że Krzysztof Czabański (67 l.) razem z Joanną Lichocką (47 l.) będą chcieli go odwołać. W końcu udało mu się porozmawiać z prezesem PiS. Spotkali się. Jacek wytłumaczył Jarosławowi Kaczyńskiemu, że będzie jeszcze lepiej zarządzał telewizją i dbał o właściwy przekaz dla rządu i partii. Poprosił, aby ten wstawił się za nim i ocalił jego stołek - opowiada nam ważny polityk PiS.
Kiedy RMN przegłosowała we wtorkowe popołudnie decyzję o odwołaniu Kurskiego z pracy i zastąpieniu go przez p.o. prezesa, Kaczyński natychmiast wezwał do siebie Czabańskiego i Lichocką. - Był wściekły. Oznajmił im, że do października nie będzie żadnych rewolucyjnych zmian w TVP i że Kurski ma zostać do tego czasu w fotelu prezesa TVP - zdradza nasz informator. Za Kurskim miał się też wstawić Joachim Brudziński (48 l.). - "Podtrzymuję swoją wysoką ocenę i podziękowania dla Jacka Kurskiego za ŚDM. I mam nadzieję, że pogłoski o "śmierci" Jacka są mocno przedwczesne" - napisał na jednym z portali społecznościowych wicemarszałek Sejmu z PiS.
Do tego prezesa TVP broniła część prawicowych mediów. Nic więc dziwnego, że Kurski głowę uratował. Funkcję szefa TVP ma pełnić do rozstrzygnięcia konkursu na nowego prezesa , czyli nie później niż 15 października.
- Wszystko wskazuje na to, że to Kaczyński stał za ocaleniem Kurskiego. To pokazuje, że RMN jest całkowicie fikcyjna. Cała sytuacja z odwołaniem, a później ocaleniem pokazuje zupełny brak samodzielności członków Rady z PiS. To nie jest żadne odpolitycznianie telewizji - komentuje nam Juliusz Braun (68 l.), członek RMN z rekomendacji PO.
Zobacz: Braun o Radzie Mediów Narodowych: Skompromitowała się! Jej niezależność jest fikcją!