Wybory prezydenckie 2020. W tym momencie wygląda na to, że o tym, czy wybory korespondencyjne odbędą się 10 maja, zdecyduje grupka posłów Jarosława Gowina. Jeśli bowiem cała opozycja zagłosuje przeciw, wystarczy zaledwie pięciu ludzi byłego wicepremiera, by zablokować inicjatywę PiS. Dlatego - jak czytany w portalu Interia.pl - trwają poszukiwania wsparcia poza klubem PiS. Idą one jak po grudzie. Nadzieją mieli być politycy Konfederacji. Oni jednak na PiS się wypięli. Kaczyński liczyć na nich raczej nie może. - Jeśli ktoś od nas zagłosowałby inaczej, będzie postrzegany jako nielojalny - stanowczo stwierdził w rozmowie z Interią Krzysztof Bosak, poseł Konfederacji. - Podzielamy obawy PiS sprzed kilku lat w sprawie głosowania korespondencyjnego. Takie wybory mogą być okazją do fałszerstwa i bałaganu - wtórował mu Dobromir Sośnierz. Sam Janusz Korwin-Mikke - guru dla polityków Konfederacji - stwierdził natomiast, że "PiS może chcieć różnych rzeczy, natomiast w sprawie wyborów zawsze byliśmy zgodni". Co dalej? Artur Dziambor, inny poseł Konfederacji, uważa, że teraz możliwe są dwa scenariusze. - Gowin, w zamian za jakiś stołek, wycofa się ze sprzeciwu i poprze PiS. Inaczej Kaczyński będzie musiał wprowadzić stan nadzwyczajny, bo Konfederacja zagłosuje tak, jak reszta opozycji - podkreślił.
ZOBACZ TAKŻE: Macierewicz WZRUSZAJĄCO o drugiej Rodzinie. Publicznie mówi o ODIUM NIENAWIŚCI
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj