Kaczyński miażdży intelektem konkurentów

2010-03-06 20:49

Jaki będzie sobotnio-niedzielny kongres PiS - prognozuje politolog z UW Rafał Chwedoruk

"Super Express": - Wyobraża pan sobie taką sytuację: członkowie PiS podczas kongresu nie wybierają na prezesa Jarosława Kaczyńskiego?

Rafał Chwedoruk: - Nie ma takiej możliwości. Z trzech powodów. Po pierwsze, trzeba powiedzieć wyraźnie - dla niektórych może boleśnie szczerze - że Jarosław Kaczyński charakteryzuje się miażdżącą przewagą intelektualną nad wszystkimi politykami polskiej prawicy znajdującymi się poza PO.

Po drugie - co być może wynika z pierwszego - jest jedynym człowiekiem w ciągu ostatnich dwudziestu lat, któremu udało się stworzyć w miarę trwałą partię o charakterze prawicowym; partię zdolną do pogodzenia w sobie różnych nurtów ideowych prawicy.

Patrz też: Chwedoruk: Platforma chce rządzić przez dekady

I dlatego - to po trzecie - to właśnie on jest twórcą partii, wobec której nie istnieje sensowna, czyli skuteczna prawicowa alternatywa. Nie tworzy jej formacja Marka Jurka, gdyż prezentuje prawicowość nawet nie dziewiętnasto-, ale osiemnastowieczną, powielającą ultrakonserwatywne narodowo-katolickie schematy oderwane od sposobu życia współczesnych Polaków, w tym także tych zaliczających się do odłamu polskiego społeczeństwa silnie związanego z Kościołem. Dlatego śmiem twierdzić, że jeżeli na szczycie PiS kiedyś dokona się zmiana, to będzie miała przebieg ewolucyjny pod auspicjami Jarosława Kaczyńskiego.

- Przez tyle lat nie wychował człowieka numer dwa w partii...

- Zauważmy, że w żadnej partii w Polsce nie widzieliśmy jeszcze naturalnego przygotowania sukcesji. Więcej: sądzę, że Jarosław Kaczyński jest pierwszym liderem, który takową przygotowuje.

- Kto miałby go zastąpić?

- Zbigniew Ziobro.

- Niektórzy sugerują, że mógłby zebrać ludzi, którzy wsparliby go w walce o prezydenturę. To nie spodobałoby się braciom...

- To są rozmowy prowadzone szeptem...

- Cymański mówi, że gdyby Kaczyński zrezygnował, to Ziobro mógłby wejść na jego miejsce.

- Proszę posłuchać siebie, a raczej posła Cymańskiego: "że gdyby", "to mógłby". Głośno i wyraźnie nikt tego nie powie.

- Koniec Kaczyńskiego równa się końcowi PiS?

- Polska prawica ma tendencje do dzielenia się, co wynika ze schematów ideologii konserwatywnej. Stąd, żeby być skuteczną - czyli m.in. liczną - musi być rządzona żelazną ręką, w sposób silniejszy niż partie o innych orientacjach ideowych. Dopuszczenie przez kierownictwo PiS do tego typu dyskusji - "że gdyby", "to mógłby" - oznaczałoby początek końca tej formacji. Spośród wszystkich rozpadających się formacji prawicowych najbardziej pouczającą lekcję odebrała AWS. Próba instytucjonalizacji frakcji doprowadziła do groteskowych sporów i podziałów - w końcu do rozpadu formacji. Jestem przekonany, że politycy PiS są świadomi takiego zagrożenia. Każdy, kto wypadł z szeregów PiS - czy wspomniany Marek Jurek czy Ludwik Dorn - wpadał w polityczny niebyt.

- Jeżeli niepokorni odpadają, to kiedyś rdzeniem partii mogą zostać mierni... choć oczywiście wierni.

- Słynny lwowiak Kazimierz Górski mawiał, że bawi go, gdy mówi się o kimś, że jest dobrym trenerem, tylko nie ma wyników. W polityce istotne jest to, aby intelekt godzić z rezultatami. PiS po błędach, które popełniło, sprawując władzę - zwłaszcza w czasie nieszczęsnej koalicji - próbuje się reformować. I trudno tego nie zauważyć. Nie ulega wątpliwości, że Jarosław Kaczyński zdiagnozował słabości swojego otoczenia. Grażyna Gęsicka, Aleksandra Natalli-Świat, Mariusz Błaszczak to lepsza jakość w porównaniu z tymi politykami PiS, którzy reprezentowali tę partię na łamach gazet w latach 2001-2005. Dzięki tego typu zmianom PiS potrafi utrzymać poparcie na poziomie 25-30 proc., co w sytuacji przegranych wyborów i niechęci wielu mediów do tej partii jest jej poważnym sukcesem.

Rafał Chwedoruk

Politolog, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego