"Super Express": - Dowiedział się pan w kampanii czegoś konkretnego o planach gospodarczych głównych kandydatów?
Andrzej Arendarski: - Ani Bronisław Komorowski, ani Jarosław Kaczyński nie są fachowcami w tej dziedzinie. Prezydent nie jest też od konkretnych rozwiązań gospodarczych. Kandydat PO jest jednak bardziej przekonujący, gdy mówi o wsparciu wszelkich inicjatyw rządu i parlamentu w kierunku gospodarki rynkowej.
- W czasach rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego wicepremierem i ministrem finansów była prof. Zyta Gilowska. Nie przypominam sobie, żeby była mniej rynkowa niż minister Rostowski i premier Tusk.
- Tak, ale nieprzypadkowo wspomniał pan właśnie prof. Gilowską. Osobę, która bardziej pasuje do PO niż PiS. Choć oddanie w jej ręce tak dużego zakresu władzy na pewno też o czymś świadczy. Problemem rządów PiS nie były konkretne ustawy, ale pewien klimat, szkodliwy dla przedsiębiorczości. Demonstracyjne aresztowania, stworzenie specyficznej atmosfery, programowe dystansowanie się od środowisk, które są z definicji podejrzane. Nie mam pewności, czy po zwycięstwie Kaczyńskiego to nie wróci.
- Środowiska przedsiębiorców krytykują jednak Platformę za wiele zaniechań. Od lat mówi o reformie finansów, ale tylko mówi.
- Rzeczywiście działania rządu Tuska w stosunku do deklaracji wyborczych nie są dla nas zadowalające. Reformy, o których pan mówi, są jednak niezbędne i każdy rząd, niezależnie przez którą partię tworzony, będzie musiał ich dokonać. I kiedy myślę o ewentualnej prezydenturze, to Bronisław Komorowski jawi mi się jako postać, która będzie w stanie zachęcić do takich zmian, a na pewno w nich nie przeszkadzać. Sam zestaw doradców ekonomicznych, których mógłby zgrupować wokół siebie, budzi większe nadzieje świata biznesu niż ludzie, którzy doradzali choćby prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Nie mam wątpliwości, po której stronie znajdziemy nazwiska, które znamy ze współpracy z Platformą, a wcześniej Unią Wolności.
- Mówi pan, że reformy będzie musiał przeprowadzać każdy rząd. Słyszymy to od lat, ale nie przeprowadziły ich nawet rządy, w których premierami byli ekonomiści.
- Świadomość konieczności reform nie jest zależna od tego, czy ktoś jest ekonomistą. Ma ją zarówno Kaczyński, jak i Komorowski. Powstrzymuje ich raczej to, że pewne pociągnięcia mogą być kosztowne politycznie. I więcej odwagi w podejmowaniu posunięć społecznie niepopularnych mogę się spodziewać po kandydacie PO. Pretensje do rządu mam o co innego. O odwołanie ministra Szejnfelda, który był twarzą PO i zrobił wiele dobrego. O działalność minister Pitery i jej projekt ustawy o lobbingu, który de facto kasuje ten zawód. Mam też pretensje o rozczarowującą działalność komisji "Przyjazne Państwo" posła Palikota. Inną sprawą jest to, czy takie komisje w ogóle mogą coś zrobić. I takich rzeczy Platforma na pewno nie powinna firmować. Mimo to PO pozostaje dla przedsiębiorców i tak najlepszą z możliwych opcji.
Andrzej Arendarski
Prezes Krajowej Izby Gospodarczej, minister współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Hanny Suchockiej