"Super Express": - Jak pan przyjął przeforsowanie przez Partię Regionów nowego prawa językowego na Ukrainie?
Jurij Andruchowycz: - To bardzo ostry, brutalny krok ze strony obecnych władz, który ma służyć demontażowi Ukrainy. Trzeba przecież pamiętać, że w momencie, w którym rodziła się niepodległa Ukraina (w 1991 r. - przyp. T. P.), kwestia odrodzenia ukraińskiego języka, nadania mu statusu mowy fundamentalnej, używanej przez wszystkich Ukraińców, była rzeczą podstawową. I nadal taką jest.
- Przez dwadzieścia lat nie zaszczepiono ukraińskiego wszystkim mieszkańcom Ukrainy. Dlaczego?
- Dwadzieścia lat nie starczyło, bo język rosyjski dominuje w dużej części współczesnej Ukrainy od setek lat, a w części od zawsze. To nie jest rzecz, którą się da zmienić z dnia na dzień, tylko bardzo długi, żmudny i wymagający proces. Najnowsze prawo tymczasem niweczy wszelkie starania, które służyły promowaniu naszego języka, a które - w mniejszym lub większym stopniu - trwają u nas od 20 lat. A trzeba pamiętać, że wyróżnienie języka ukraińskiego zapisane w naszym prawie było jednym z czynników, który pozwalał jakoś wyrównywać tę nierówną walkę z żywiołem języka rosyjskiego.
- Rozumiem, że nowe prawo traktuje pan jak zagrożenie dla Ukrainy? Dlaczego? Czym zaowocuje?
- Przede wszystkim tym, że powstanie sytuacja, w której język ukraiński stanie się regionalną mową zachodniej Ukrainy. A dodatkowo, skoro powiedzieliśmy "A", to czemu mielibyśmy nie powiedzieć "B"? I w ogóle zacząć się zastanawiać, czy jest potrzebne takie państwo i naród jak ukraiński?
- Mówi pan bardzo emocjonalnie, ale pytanie, czy nowe prawo po prostu nie potwierdza faktycznej sytuacji na Ukrainie? Na wschodzie ludzie używają rosyjskiego od pokoleń. Mimo to duża ich część potrafi być ukraińskimi patriotami. Czy to, że językiem, którym się posługują, będą mogli oficjalnie mówić w urzędach - co i tak robili - jest aż takim zagrożeniem dla Ukrainy?
- Naród bez swojego języka ma bardzo słabe fundamenty tożsamości. Jeżeli żyjemy w jednym państwie, musimy stanowić jedność, również językową. Przez 20 lat dokładano starań, by sytuacja na wschodzie zmieniała się na korzystną dla języka ukraińskiego. Teraz jednak przyszła władza, która jest swoistą piątą kolumną Moskwy i działa na korzyść naszego wschodniego sąsiada, a nie swojego państwa. Bo inaczej o tej sytuacji mówić nie sposób.
- Czyli nastały ciężkie czasy dla ukraińskiego języka. Czy jako pisarz piszący w tym języku również spodziewa się pan problemów?
- Przede wszystkim chyba nigdy nie było łatwo być pisarzem piszącym po ukraińsku. Pisarze piszący u nas po rosyjsku zawsze mają przed sobą otwarty duży rosyjski rynek. Ukraińcy piszący w swojej ojczystej mowie praktycznie mogą liczyć tylko na rynek wewnętrzny. Ale mnie przy okazji tego prawa niepokoi zupełnie coś innego. Dla mnie może to być de facto podstawa do przyszłego podziału Ukrainy na dwie części. Bo przez to prawo tam, gdzie ukraiński był mocny, tam stanie się jeszcze mocniejszy, a tam, gdzie rosyjski był dominujący, zyska jeszcze większą dominację. Polaryzacja więc będzie wzrastać, a to prawo tylko wzmacnia regionalne, terytorialne podziały Ukrainy. Aż strach myśleć, ale kto wie - może kiedyś na bazie tego podziału przebiegnie nowa granica państwowa?
Jurij Andruchowycz
Wybitny ukraiński pisarz