Julia Przyłębska miała zdać raport z rocznej działalności Trybunału Konstytucyjnego. Zanim zabrała głos posłowie PiS przywitali ją owacją na stojąco, a Przemysław Czarnek nawet podszedł ucałować jej dłoń. Prezes TK zaczęła od wyjaśnienia swojego dwuminutowego spóźnienia, tłumacząc, że przez 5 minut nie chciano jej wpuścić.
- W Sejmie następuje jakieś nieporozumienie. Konstytucja przewiduje trójpodział władzy. Mamy trzy segmenty władzy: władzę ustawodawczą, władzę wykonawczą i władzę sądowniczą. Te władze wzajemnie się uzupełniają, ale władza ustawodawcza nie ma prawa recenzować władzy sądowniczej – mówiła dalej.
- Nie można uchwałą Sejmu stwierdzić, że sędzia nie może orzekać w TK. Nie macie do tego żadnego prawa – dodała, kierując słowa do członków koalicji 15 października.
Prezes TK broniła także sędziów nazywanych przez obecny rząd „dublerami” i których chcą odwołać z Trybunału. Wytłumaczyła także okoliczności, w jakich objęła swoją obecną posadę.
- Wybrana zostałam prezesem TK na podstawie innych przepisów. Przepisy, na które się państwo powołujecie, zaczęły obowiązywać 3 stycznia. Te przepisy, na podstawie których wybierano mnie na prezesa, nie przewidywały kolejnej uchwały. Kolejne przepisy, które weszły później, przewidywały kolejną uchwałę. Jeżeli chodzi o kadencję, jest podobna sytuacja – stwierdziła.
Po zakończeniu przemowy Julii Przyłębskiej na mównicę wszedł poseł PiS Marek Ast, który podziękował jej "niezłomne stanie na straży konstytucji".