Józefa Hennelowa o Szymborskiej: Uwierzyła w komunizm

2012-02-03 3:00

Zmarłą przedwczoraj Wisławę Szymborską, poetkę, laureatkę Literackiej Nagrody Nobla, żegnają i wspominają jej przyjaciele, znajomi, pisarze, poeci, dziennikarze

"Super Express": - Kiedy pierwszy raz zetknęła się pani z Wisławą Szymborską i jej twórczością?

Józefa Hennelowa: - To były moje pierwsze kroki w "Tygodniku Powszechnym", początek lat 50. Podczas swoich praktyk starałam się napisać recenzję jej debiutanckiego tomiku poezji "Dlaczego żyjemy". Ta lektura naprawdę mną wstrząsnęła, zwłaszcza wiersz, który zaczynał się od zdania: "Żołnierz radziecki w dniach wyzwolenia do dzieci polskich mówi tak..." , a kończył się frazą: "niech was nie trwoży to natarcie, trąd jak wiosenny deszcz przewieje". Ja przeżyłam trzykrotnie przechodzenie frontu radzieckiego przez Wilno - w 1939, w 1941 i w 1944. Nie byłam w stanie zrozumieć, jak można było tak pozytywnie pisać o radzieckich żołnierzach. Buntowałam się przeciwko temu, przez co moja recenzja była krytyczna i z oczywistych względów nie poszła do druku.

- Wspomina pani moment twórczości Szymborskiej, który dzisiaj jest jej przez wielu wytykany. Pytała pani, dlaczego to zrobiła?

- Osobiście nie, ale zaraz po tym, jak się dowiedziałam o jej śmierci, wzięłam ten tomik poezji znowu do rąk i starałam się znaleźć odpowiedź na pytanie: jak ta wspaniała, ciepła osoba, cudownie wrażliwa i uczciwa, którą poznałam potem, mogła w latach 50. stworzyć takie wiersze? Kluczowe wydaje mi się zrozumienie jej doświadczenia życiowego i ówczesnego wieku - miała wtedy niespełna 30 lat, praktycznie dopiero co zakończyła się wojna, którą spędziła pod okupacją niemiecką. Nie wiedziała, co to znaczy ZSRR, a widok powstającej Nowej Huty i cała propaganda ideologiczna mogły sprawić, że ona naprawdę w to uwierzyła.

- Tylko czy to przekreśla całą jej późniejszą twórczość i życie?

- Jeżeli spojrzymy na wszystkie listy sprzeciwu, które podpisywała później, jej działalność opozycyjną, to absolutnie nie. Ona całą resztą swojego życia odpokutowała tamten epizod. Może dlatego w pamięci mam zupełnie inne wspomnienia z nią związane. Np. moment, w którym przyszła do redakcji "Tygodnika Powszechnego" z pytaniem, jak może pomóc w leczeniu cięż-ko już wówczas chorego Jerzego Turowicza. Cała ona - niezwykle delikatna, wyważona, taktowna, myśląca o innych. I taką ją zapamiętam - jako tą, która myślała o drugim człowieku.

Józefa Hennelowa

Felietonistka "Tygodnika Powszechnego"