„Super Express”: - Od wielu dni scena polityczna żyje oczekiwaniem na dzisiejsze tzw. exposé premiera...
Józef Oleksy: - Exposé to nieco nadęta formuła...
- Może powinien to być raport o stanie państwa?
- Też źle. Raport musi wynikać z rozległych badań porównawczych. Muszą być też w nim zawarte przeciwstawne punkty widzenia, co nadaje mu obiektywizmu.
- Więc jak?
- Tak, jak jest zapisane w porządku obrad – że jest to informacja o sytuacji w państwie z punktu widzenia rządu.
- Rząd jest mocno krytykowany, stąd zapewne, gdy premier ma przemówić, są wielkie oczekiwania...
- Premier w tej chwili nie musi wygłaszać exposé albo składać raportu, natomiast koniecznie musi odpowiedzieć na krytyczną wobec rządu kampanię, która od dawna trwa w bardzo stanowczym tonie.
- Może odpowiedzią powinno być zainicjowanie wielkiej debaty?
- Nie byłoby źle, gdyby premier wyszedł z taka inicjatywą.
- Jakie ramy powinien jej nadać?
- Ogłosić, że rząd nie twierdzi, że wszystko jest dobrze oraz że chętnie wysłucha potencjalnie celnych pomysłów opozycji i chce o nich rozmawiać. Tymczasem Donald Tusk okopał się w milczeniu. Do tłumaczenia się przed opinią publiczną nie używa nawet rządu.
- A opinia publiczna nie trawi milczenia...
- Oczywiście, bo to może rodzić lęk społeczny, czy aby na pewno rządzenie służy wspólnym sprawom obywateli. Tym bardziej, że opozycja nie przebiera w środkach – dla niej z góry sytuacja jest skrajna, katastroficzna. Jak więc widzą to ludzie? Tak, że jedna strona twierdzi, że jest katastrofa, a druga strona milczy. Celem wystąpienia premiera powinna być próba zaradzenia temu.
- Skoro mówimy o skrajnych sytuacjach, to możliwy jest jeszcze upadek rządu...
- Dopóki PSL nie zdradzi, jest to niemożliwe. Ta koalicja rządzi i będzie rządzić. Ale obowiązkiem premiera jest przerwać milczenie i ustosunkować się do ataków. Co nie będzie łatwe...
- Dlaczego?
- Ponieważ krytycy rządu są bardzo ogólnikowi, a zarazem bezkompromisowi w twierdzeniu, że rząd odpowiada za wszystko. Otóż istnieją procesy długofalowe, za które żaden konkretny rząd nie odpowiada i nie kontroluje ich. Po drugie, narzekanie na to, że służba zdrowia i oświata są w złym stanie niewiele wnosi do debaty. Że są w złym stanie, wiadomo od lat.
- Czyli obecnie jest tak: jaka krytyka taka odpowiedź.
- No właśnie, oby dzisiaj tak nie było! Premier powinien wykorzystać sytuację i uczciwie przedstawić stan kraju – powiedzieć, co na pewno będzie zrobione, a co na pewno nie będzie. Bo jego dotychczasowe obiecanki już nużą. Powinien znaleźć jakąś nową formułę, w której zmierzy się z atmosferą upadku zaufania do rządu i twierdzeniami opozycji, że żadne działania jego gabinetu nie przynoszą pozytywnych skutków. Tylko niech ta formuła nie będzie już tak lukrowana i tak wycackana jak zwykle. To musi być męska formuła uczciwego bilansu. Niech chociażby powie, jaką rząd będzie prowadzić politykę wobec szpitali. Bo to obchodzi Polaków. Tak samo, jak to, co będzie dalej z reformami emerytalnymi czy ulgami podatkowymi. Ma o czym mówić.
- Może najlepiej by było, gdyby podał się do dymisji i, być może, w ten sposób uratowałby swoją formację polityczną?
- Nie uważam, że powinien się podawać do dymisji. Nie widzę uzasadnienia dla takiego kroku. Z jakiego powodu? Bo opozycja go krytykuje? Owszem, krytykuje i będzie krytykować. Bo wiele reform się nie udało? To też nie jest powód.
- O czym ma więc dyskutować z opozycją?
- Szwankuje funkcjonowanie państwa – to jest podstawowy temat. Zbierają się chmury nad sprawami europejskimi – o tym też trzeba rozmawiać.