"Super Express": - Zastanawiałem się, jak pana przedstawić: premier, marszałek, eurodeputowany?
Józef Oleksy: - To nie ma znaczenia
- Kandydatem na eurodeputowanego został pan przez aklamację.
- Zostałem rekomendowany. Muszę powiedzieć, że to było miłe. Jakoś tak w życiu wychodziło, że Wielkopolska nie była najczęściej odwiedzanym przeze mnie regionem, a jednak udało się.
- Ludzie mówią, że jest pan w Wielkopolsce spadochroniarzem.
- Wiem, że tak się czasem odbiera ludzi, którzy przyjechali z innego miejsca. Ale odpowiedź jest bardzo prosta. Wybory do europarlamentu to nie są takie wybory, gdzie się wybiera reprezentację województw, lecz reprezentację Polski.
- Właściwie to po co pan kandyduje? Żeby mieć pokaźną emeryturę?
- O, brakowało tego pytania! Cóż, wielu posądza kandydujących o takie intencje. Mnie posądzać nie mogą, bo ja nigdy nie leciałem na pieniądze. Są na to w moim życiu dowody.
Zobacz: Józef Oleksy wraca na polityczne salony!
- Jak to? Mówił pan publicznie, że ma pan słaby samochód.
- Nie miałbym kłopotu z tym, żeby posiadać dobry samochód. Ale wystarczy mi ten, który mam.
- BMW X5.
- Tak. Ośmioletnie. Stare. Natomiast niektórzy się pasjonują apanażami eurodeputowanych. Ja je uważam za zbyt wysokie.
- Będzie pan dostawać 40 tys. złotych miesięcznie.
- Jeżeli mnie wybiorą. Nie chcę brzmieć ckliwie, ale mnie te pieniądze nie interesują.
- Zatem po co pan będzie kandydować?
- Żeby brać udział w ważnej sprawie.
- Co dobrego chce pan zrobić na przykład dla mnie?
- Dla pana też (śmiech). Po pierwsze, chciałbym się przyczynić do ożywienia dyskusji o Europie.
- Czyli?
- O tym, jaka ona ma być. Ten temat się nie zestarzał, on znów nabiera barw. Odezwały się nacjonalizmy, odezwał się antyeuropeizm. I to także w Polsce. Jest więc znów o co się spierać.
- I pan będzie stać na stanowisku, że co? Np. jak Palikot będzie pan uważał, że Polska nam jest w ogóle niepotrzebna?
- Palikot wariuje w wielu tematach. Między innymi w tym.
- Z marihuaną też wariuje?
- Na ten temat nie będę się wypowiadać, bo niektóre osoby w SLD popierają go w tej kwestii. Nie jest w niej symbolem nowego. Ja osobiście marihuany nie palę.
- Więc jak z tym ożywianiem dyskusji o Europie?
- Pamiętam nadzieje pokładane w nas, wstępujących, ze strony państw starej Unii. Te nadzieje się nie spełniły. Nad tym trzeba pracować.
- Włada pan kilkoma językami. Np. hiszpańskim.
- Hiszpańskiego to akurat zapomniałem.
- Przecież ma pan państwowy certyfikat.
- Niestety, jak się języka nie używa, to się połowę traci w pięć lat.
- Angielski pan zna?
- Tak.
- Kiedy ostatni raz używał pan angielskiego?
- W środę. W okolicznościach wizyty moich znajomych z Holandii. Ale najlepiej znam niemiecki. Nieźle znam też rosyjski. Ale w europarlamencie nie będzie mi potrzebny.
- Jedynką na liście SLD z Łodzi będzie Weronika Marczuk. Co pan o niej sądzi? Chyba nieźle tańczy? Blisko z nią był agent Tomek.
- Nie śledziłem jej kariery. Natomiast koledzy poszli na koncepcję, żeby wysunąć znaną postać niezwiązaną ze światem politycznym.
- A czy dobrym kandydatem będzie pan Hermaszewski - kosmonauta z kosmosu?
- Znam go dość blisko.
- I dobry jest z niego polityk?
- On w ogóle nie jest politykiem. Jest kosmonautą. Ale ludzie głosują z różnych odruchów. Dla wielu jedyny polski kosmonauta jest postacią atrakcyjną.
- 49 województw. To dobry pomysł?
- SLD robi z tego ważny temat, bo on pobudza wyobraźnię przyszłością. Odnosi się też do sprawy źle zrobionej w Polsce, bo reforma powiatowa była źle zrobiona.
- Reforma Buzka została źle przeprowadzona?
- Źle. Przecież w Polsce są 372 powiaty, a powinno być optymalnie 150.
- Więcej województw, mniej powiatów?
- Zdecydowanie tak.
- Ale więcej województw znaczy więcej wojewodów...
- Oczywiście, jest to pewien rozrost. Ale koledzy w SLD policzyli, że jednak tej administracji będzie mniej niż jest jej teraz. Dziś Polska najbardziej potrzebuje reformy administracji centralnej, bo właśnie tutaj najbardziej się panoszy biurokracja.
- To co pan by zrobił, gdyby to od pana zależało?
- Ja popieram poszukiwanie reformy wojewódzkiej.
- A jak to się stało, że poparcie dla SLD rosło, rosło, rosło... i nagle spadło?
- Ja wciąż nie mogę w to uwierzyć. Spadło z 12 proc. do 8 proc. To jest klęska. To jest gorzej, niż było w wyborach, które uznaliśmy za swoją klęskę. Ale, powtarzam, nie potrafię uwierzyć w wiarygodność takiego incydentalnego sondażu.
- To wy zrobiliście coś źle czy może to Tusk jest taki dobry?
- Muszę powiedzieć, że Tusk się poprawił ostatnio. Teraz wyjechał na zasłużony urlop i pali cygara. Palaczy cygar kompletnie nie rozumiem.
- Pan w ogóle nie pali?
- Paliłem straszne ilości. Paliłem 70 papierosów dziennie. I to był dramat. Traciłem głos. Na drogę porzucenia palenia nie skierowało mnie nawet to, że mój ojciec umarł na raka płuc. Po raz pierwszy rzuciłem jako marszałek Sejmu. Nie palę już od siedemnastu lat.
- Mówi się, że Leszek Miller wybierze premiera...
- Tak sądzę. Jeżeli poparcie dla Platformy zjedzie do 20 proc., a poparcie dla Sojuszu podniesie się do 18 proc.
- Łączy pana z Leszkiem Millerem szorstka przyjaźń?
- Nie, my współpracujemy. On ma swoją rolę liderską, a ja jestem z Galicji i uznaję hierarchię, bo tak się zwykło u nas na południu. Nie wchodzę w drogę liderowi. Mam swoje doświadczenie i swoją biografię i cenię je sobie. Bo były okupione wieloma atakami, które musiałem przetrwać. On też nie miał łatwej biografii. Różniliśmy się co do podziałów na lewicy, ale Kongres Lewicy Polskiej, który organizowałem, wyprostował to. Dziś Leszek Miller kieruje jedyną silną partią na lewicy.
- Głośno było o pana konflikcie z Joanną Senyszyn. Skąd wziął się konflikt z tak miłą kobietą?
- Wersja o konflikcie jest wersją przesadzoną. Różniliśmy się w sposobie rozumienia roli wyborów do europarlamentu. Wszyscy dotychczasowi eurodeputowani uznali, że im jakimś nadprzyrodzonym prawem przysługuje następna kadencja. Niestety, kierownictwo partii to jakby uznało. Ja tego nie uznaję. Tymczasem Joanna Senyszyn uznała, że Kraków jest jej wyłączną własnością. Każda moja wizyta w Krakowie była traktowana przez nią jako przejaw rywalizacji.
- Ale dobrze wychowujecie swoją młodzież. Dariusz Joński, rzecznik SLD, powiedział, że szanują swoich liderów i dla takich osób jak Józef Oleksy zawsze musi być zarezerwowane miejsce na listach...
- To jest młody, mądry przedstawiciel nowego pokolenia lewicy.
Józef Oleksy
Były premier