"Super Express": - Wystąpił pan już oficjalnie z partii?
John Godson: - Wystąpiłem.
- I co teraz będzie z PO? Ile jej spadnie, kiedy już pana w niej nie ma?
- Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, bo to decyzja wyborców.
- Obserwuję w Platformie kastrację jednego, konserwatywnego skrzydła. To pachnie porażką
- PO zawsze była pluralistycznym ugrupowaniem, z wyraźnymi skrzydłami i centrum. Jeżeli jedno z tych skrzydeł zostanie odcięte, nie będzie już tak szerokim ugrupowaniem. Ubolewam, że nie było poszanowania dla tych członków PO.
- To znaczy, że w Platformie nie ma demokracji?
- Demokracja jest też wtedy, kiedy większość respektuje mniejszość. A teraz rodzi się chyba całkowicie nowa wizja PO, która skręca w lewo.
- Czyli to nie jest ta Platforma, do której pan wstępował?
- Myślę, że 10 lat temu to była trochę inna partia.
- Nie jest konserwatywna i liberalna, ale właśnie lewicowa?
- Do lewicowości Platformie jeszcze trochę brakuje.
- Dlaczego akurat teraz wystąpił pan z partii?
- Miałem to zrobić już w marcu zeszłego roku, ale premier prosił mnie, żebym wytrzymał. I wytrzymałem. Padły z ust premiera zapewnienia, że inność będzie w PO respektowana i będzie po prostu dobrze. Jednak zamiast być dobrze, było gorzej. Choćby w sprawie związków partnerskich próbowano wprowadzić dyscyplinę, a kiedy to się nie udało, próbowano wywierać na mnie naciski. Robili to głównie moi koledzy z regionu. Doszedłem do wniosku, że nie mam czasu na takie przepychanki. Nie jestem w polityce, żeby w nich uczestniczyć.
- Dla jakich rzeczy w polityce jest John Godson?
- Przede wszystkim po to, żeby pomagać ludziom.
- Czyli PO szkodzi ludziom?
- Próbuje pan wprowadzać swoje narracje (śmiech).
- Tylko pytam...
- To pana zdanie, ale ja tak nie twierdzę. Platforma robiła i robi wiele dobrych rzeczy, ale błędem jest próba skrętu w lewo.
- Ale to pan uznał, że nie chce już być w PO.
- Nie tylko ja. Są w PO ludzie, którzy uważają, że nie pasuję do tej partii.
- Kto taki?
- Np. Iwona Śledzińska-Katarasińska. W jednym z wywiadów twierdziła, że bardziej pasuję do PiS.
- A jakie jest pana zdanie o PiS? Tam pan bardziej pasuje? Adam Hofman powiedział nawet, że jeśli pan chce, to wie pan, gdzie zapukać. Będzie pan pukał?
- Nie, ja nie pukam.
- A jeśli jakiś emisariusz PiS zapuka do pana? Albo Solidarnej Polski? Bo oni też się o pana upominają.
- Dziś chcę być posłem niezrzeszonym, neutralnym. Będę wspierał pomysły rządu, które będę uważał za rozsądne i dobre dla państwa. Tak samo jeśli chodzi o pomysły opozycji. Proszę więc pozwolić, że będę się trochę rozkoszować tą niezależnością, bo nie wiem, jak długo to będzie jeszcze trwało (śmiech).
- Brał pan jeszcze udział w wyborach na szefa PO. Na kogo pan głosował? Ale proszę nie uciekać od odpowiedzi...
- To było tajne głosowanie i niech tak pozostanie.
- Do kogo panu bliżej?
- Jeśli chodzi o zwykłe relacje, to traktuję Donalda Tuska jako przyjaciela.
- Nadal?
- Tak. Bardzo go cenię.
- Tak go pan lubi, że uciekł pan od niego.
- Nie. On wie, czemu odchodzę z partii. Z Gowinem z kolei łączy mnie również przyjaźń i wspólnota ideowa. Szanuję obu i uważam, że obaj są wartościowymi ludźmi i wydaje mi się, że każdy z nich ma swoją rolę do odegrania w Polsce.
- Donald Tusk powiedział, że odchodząc z PO, pokazał pan charakter. To oznacza, że jeśli ktoś zostaje w Platformie, to brakuje mu charakteru?
- Nie sądzę, żeby to miał premier na myśli. Wydaje mi się, że chodzi o to, że jeśli ktoś nie zgadza się z linią partii, to bardziej honorowe jest odejście z niej. Rozumiem, że ci, którzy nadal są w Platformie, zgadzają się z jej linią.
- Rozmawiał pan z Gowinem albo Żalkiem o swoim wyjściu z partii?
- Przed moim wystąpieniem z szeregów partii nie rozmawiałem z nimi na ten temat. Rozmawialiśmy, kiedy już to zrobiłem.
- I co? Żalek mówi, że z PO nie odchodzi. Przynajmniej na razie.
- To jest jego decyzja, tak jak moją było odejście.
- Widzicie się razem w jakiejś partii? Np. w Republikanach Wiplera?
- To pytanie sięga za daleko w przyszłość. Jeśli chodzi o moją przyszłość polityczną, to odpowiednie decyzje podejmę w odpowiednim czasie. Są różne warianty, a ja jestem otwarty na współpracę z każdym, kto w sprawach światopoglądowych szanuje różnorodność.
- Wszyscy już pana zapraszali? Jest ktoś, kto nie wystosował dla pana zaproszenia?
- Rozumiem, że to retoryczne pytanie.
- Rzeczywiście chyba znam na nie odpowiedź.
- Jest jeszcze czas na decyzję.
- Ruch Palikota pana zapraszał?
- Nawet Biedroń mówił: "Chodź z nami".
- I mógłby pan z nimi pójść?
- Nie sądzę. Jak już mówiłem, chciałbym być neutralny. Ale muszę powiedzieć, że w każdym ugrupowaniu jest coś, co mnie ujmuje. W każdym jest osoba, którą szanuję.
- A co pana ujmuje w Ruchu Palikota?
- To ludzie, którzy w prywatnych rozmowach są bardzo sympatyczni.
- Janusz Palikot to sympatyczna osoba?
- Nie miałem okazji poznać go bliżej, ale w rozmowach na korytarzu wydawał się taką osobą. Mam jednak wrażenie, że w ostatnim czasie trochę się zagubił.
- Ale światopoglądowo to panu chyba najbliżej do PiS i Solidarnej Polski?
- Oczywiście, że w sprawach światopoglądowych jest mi bliżej do prawicy jako takiej. Jestem konserwatystą, który hołduje tradycyjnym wartościom rodzinnym i chrześcijańskim wartościom w życiu codziennym. Są też inne rzeczy, które są dla mnie ważne - otwartość, przyjaźń, poszanowanie dla innych.
- Jest w PiS otwartość? To przecież partia rządzona w sposób dość autorytarny.
- Pozwoli pan, że nie będę komentował, jak rządzone są inne ugrupowania. Nie sądzę, żeby była to moja rola.
- Donald Tusk już raz wprosił się do pana do domu na obiad. Gdyby chciał jeszcze raz, to pan go przyjmie?
- Nie wprosił się. Sam go zaprosiłem.
- Jechał nowiutką autostradą do pana. To była piękna pokazówka.
- Nasz dom zawsze będzie otwarty dla Donalda Tuska.
- Pan się w ogóle z kimś kłóci?
- Uważam, że w polityce można się spierać o konkretne programy, ale poza tym się trzeba szanować i lubić.
John Godson
Do niedawna poseł PO, obecnie niezrzeszony