"Super Express": - W marcu jako przewodniczący delegacji polskich przedsiębiorców był pan w Nigerii. Teraz pana śladami rusza premier Donald Tusk. Jakie korzyści może przynieść wizyta premiera w tym afrykańskim kraju?
John Godson: - Premier polskiego rządu po raz pierwszy leci do Nigerii. To najludniejszy kraj afrykański, który ma 170 milionów mieszkańców. Jest największym eksporterem ropy w Afryce i regionalnym mocarstwem, które w ciągu ostatnich 10 lat odnotowało wzrost gospodarczy w wysokości około 7 procent. To ogromny rynek dla polskich produktów i usług.
- W jaki sposób premier chce wspierać współpracę polskich przedsiębiorców z partnerami w Nigerii? Najlepiej znanym polskim biznesmenem jest Jan Kulczyk, który posiada udziały w nigeryjskich złożach ropy.
- Sama obecność premiera będzie wsparciem. Nigeria produkuje 2,5 mln baryłek ropy dziennie. Ale w Afryce utrudnione jest prowadzenie biznesu przez obce firmy, bez wsparcia politycznego. Wizyta premiera pomoże utworzyć przychylną atmosferę dla polskich biznesmenów. Trzy lata temu jedna z polskich firm wygrała przetarg na budowę elektrowni o wartości 4 mld dolarów. Do podpisania umowy nie doszło z powodu braku wsparcia politycznego.
- Jest szansa na nigeryjski gaz w gazoporcie w Świnoujściu za parę lat?
- Dlaczego nie? Neconde, spółka, w której udziały ma Jan Kulczyk, zajmuje się również gazem. Na ile jest to prawdopodobne, nie wiem.
- Nigeryjski gaz byłby tańszy od katarskiego?
- Gaz w Nigerii jest bardzo tani, jeszcze do niedawna był wypalany. Wszystko szło w powietrze. Ale być może koszty logistyczne byłyby zbyt duże. To są już szczegóły biznesowych ustaleń.
- Termin wizyty wypada w dniu bolesnej rocznicy, budzącej w Polsce niesłabnące emocje. Premier wprawdzie uhonoruje ofiary katastrofy wczesnym rankiem, ale może w tym dniu powinien być w kraju razem z rodakami?
- Utrata 96 osób polskiej elity jest bolesnym doświadczeniem i nadal powoduje smutek. Wizyta premiera w Nigerii była jednak bardzo długo omawiana i to był jedyny wolny termin. Premier miał podczas tej podróży odwiedzić też RPA i Zambię, ale nie udało się dostosować terminów. To jest bardzo trudne.
- Termin wizyty narzuciła strona nigeryjska, ale kontakty Polski i Nigerii nie są w tej chwili aż tak dynamiczne i pogłębione, aby wymagały wizyty premiera właśnie w tym dniu. Nie można było przełożyć jej na później?
- Ustalanie terminu trwało kilka miesięcy. Rozmawiałem o tym z premierem już w czerwcu zeszłego roku. Nie chcemy przecież, żeby premier pojechał spotkać się z ministrem, ale z prezydentem tego kraju. Po prostu tak wyszło.
- Pan jedzie z premierem?
- Tak, jestem w delegacji.
- Gdyby premier został w środę w kraju, doprowadziłoby to do eskalacji konfliktu wokół rocznicy smoleńskiej, jak uważa wielu komentatorów, czy pomogło tonować emocje?
- Nie lubię zabierać głosu w sprawie Smoleńska. To, co się zdarzyło, jest bardzo bolesne i bez względu na przynależność partyjną trzeba pamiętać, że tam zginęło wielu różnych ludzi. Z każdego ugrupowania. Trzeba o nich pamiętać i ich honorować oraz wspierać ich rodziny. Obecność premiera tego dnia w kraju nie powinna mieć wpływu na przebieg uroczystości upamiętniających katastrofę smoleńską.
- Jakie prezenty dostają w Nigerii przedstawiciele oficjalnych delegacji? Na jakie jedzenie mogą liczyć?
- To są różne souveniry. Czasem to jest tradycyjny strój agbada, czasem jakiś reprezentacyjny miecz. W przypadku premiera nie wiem, co to będzie. Jeśli chodzi o jedzenie, to zapewne będzie możliwość wyboru potraw europejskich lub tradycyjnych afrykańskich. Ja na pewno wybiorę tradycyjne nigeryjskie dania. Przez dwadzieścia lat trochę za nimi tęskniłem.
- Ma pan ulubione potrawy?
- Lubię szaszłyki ze ślimaków, sałatkę ugba oraz kotlet lub pasztet z fasoli - akara i moi-moi.
John Godson
Urodzony w Nigerii poseł PO