"Super Express": - 75 proc. Polaków uważa aborcję za coś złego.
Joanna Senyszyn: - To zła forma pytania. Nie ma bezwzględnego dobra czy zła w przypadku aborcji. Aborcja jest dobra, jeśli jej wykonanie ratuje życie lub zdrowie kobiety. Zła, jeśli traktowana jak środek antykoncepcyjny lub jest przymusowa.
- Ale skąd taki wynik?
- Jak na prowadzoną od lat przez środowiska katolickie zmasowaną indoktrynację, to wcale nie tak wielki odsetek. Jeśli zadać pytanie, czy zabijanie dzieci jest dobre, to sto procent Polaków odpowie, że nie. To, że 75 proc. uważa, że aborcja jest zła nie oznacza, że wszyscy są przeciwni dopuszczalności aborcji czy prawu kobiet do samostanowienia w tej sprawie. Jesteśmy w coraz większym stopniu państwem wyznaniowym. Kościół zabrania aborcji również w wypadku gwałtu czy kazirodztwa. Wtłaczane to jest już w przedszkolach i szkołach na religii. W Polsce przeprowadza się sto kilkadziesiąt tysięcy nielegalnych aborcji rocznie i być może osoby, które same dokonywały aborcji, mówią, że jest zła. Pozwoliliśmy nawet, by słowo aborcja zostało wyparte przez termin zabicie dziecka poczętego.
- Chyba nie. "Aborcja" wciąż funkcjonuje, nadal jest w użyciu.
- W Kościele czy w katolickich mediach "aborcji" się nie stosuje.
- Ale są też media "niekatolickie".
- Jeszcze niedawno w sejmowych komisjach tak właśnie mówiono. Posłanka Anna Sobecka chciała nawet sformułowania "zabicie dziecka poczętego" w oficjalnych dokumentach. Zamiast "płód" mówi się "dziecko poczęte". To powoduje zamieszanie na międzynarodowych konferencjach naukowych, bo tam uczestnicy nie wiedzą, o co chodzi, gdy tłumaczy się to określenie na język angielski.