Joanna Kluzik-Rostkowska

i

Autor: archiwum se.pl

Joanna Kluzik-Rostkowska: Polacy nie muszą być właścicielami mieszkań

2012-10-17 23:49

Zmiany zapowiedziane przez rząd ocenia posłanka Platformy

"Super Express": - Premier Tusk zapowiedział więcej pieniędzy na urlopy macierzyńskie, przedszkola i żłobki. Można jednak wyobrazić sobie sytuację, w której w przyszłym roku minister finansów rozkłada ręce i mówi: Chcieliśmy, ale nie ma pieniędzy...

Joanna Kluzik-Rostkowska: - Jeżeli deklaracja szefa rządu dotyczyła ustawy, to w budżecie państwa muszą się na to znaleźć pieniądze i kropka.

- I może premier nieprzypadkowo zapowiedział część z tych działań dopiero na przyszły rok, inną na 2014 i później... Dzięki temu, gdy zabraknie pieniędzy, zdąży się wycofać.

- Z całej polityki prorodzinnej dziś najważniejsze wydają mi się przedszkola. I nie wierzę, żeby na to pieniędzy zabrakło. Premier zapowiedział zresztą te 320 milionów zł teraz. Nie mówił, że w 2013 roku. Co do wydłużonych urlopów macierzyńskich, to wymagają ustawy, więc siłą rzeczy wejdą w życie później. Nie sądzę jednak, żeby były to tak duże koszty. Nie wierzę bowiem, żeby z rocznego urlopu chciało skorzystać 95 proc. matek. Nawet jeżeli się mylę, to i tak nie będą to gigantyczne kwoty i do lata przyszłego roku powinniśmy mieć ustawę.

- Każdy rząd powinien zmniejszać, a przynajmniej nie pogłębiać różnic społecznych. Czy wyrzucenie poza tę ustawę matek, które pracują na umowę o dzieło, nie czyni z nich grupy jeszcze bardziej poszkodowanej?

- W nadchodzącym czasie najgorszą rzeczą byłoby blokowanie elastycznych metod zatrudnienia. Nie powinniśmy zatem rozszerzać składki ZUS na tego typu umowy. To mogłoby spowodować likwidację wielu miejsc pracy, pracę na czarno. Ten problem trzeba rozwiązać, ale nie mam jeszcze odpowiedzi, jak to zrobić.

- Zgadzam się, ale niepokoi mnie ten kierunek myślenia, wskazujący na odruch obejmowania wszystkiego składką ZUS. A może raczej powinniśmy obejmować prawem do urlopu macierzyńskiego wszystkie kobiety w ogóle, z zasady?

- Nie mam poczucia, że Polska jest podzielona na tych, którzy mają umowy etatowe i na tych, którzy ich nie mają...

- Może po tym, gdy tym pierwszym da się prawo do rocznych urlopów macierzyńskich, a tym drugim w ogóle żadnego prawa, ten podział zacznie być widoczny?

- Widzę to nieco inaczej. Z punktu widzenia rynku pracy powinniśmy utrzymać wiele instrumentów zatrudniania pracowników. Natomiast brak bezpieczeństwa pracy i stałych umów jest niewątpliwie czymś, co powstrzymuje przed decyzją o posiadaniu dziecka. Kobiety obawiają się o to, z czego będą żyły, gdy zdecydują się na dziecko. Powinien więc pojawić się instrument, który ten niepokój złagodzi. Objęcie urlopem macierzyńskim kobiet rodzących w czasie trwania umów o dzieło mogłoby być takim wyjściem.

- Ale czy będzie? Premier Tusk pytany o to przez Monikę Olejnik wydawał się zaskoczony. Odparł, że urlop wiąże się z opłacaniem składek w ZUS. Może nie zdaje sobie sprawy z problemu?

- Zdaje sobie sprawę, choć na dziś rozwiązania jeszcze nie ma. Trzeba jednak, a zwłaszcza Ministerstwo Pracy musi działać w kierunku objęcia tych kobiet czymś na kształt prawa do urlopu macierzyńskiego. Choć kodeks pracy powstawał w czasach, gdy umowy o dzieło nie były aż tak rozpowszechnione.

- W ramach wsparcia polityki rodzinnej pojawił się też pomysł zastąpienia "Rodziny na Swoim" programem "Mieszkanie dla Młodych". Tyle że ten program ogranicza pomoc państwa dla młodych chcących kupić pierwsze mieszkanie, zamiast ją rozszerzać...

- Przyznam, że nie miałam czasu jeszcze wgryźć się w szczegóły tego nowego programu. Wchodzimy tu jednak na kolejny wielki temat do dyskusji: czy Polacy muszą być właścicielami mieszkań, w których mieszkają?

- Wydawało mi się, że lepiej być właścicielem swojego mieszkania, niż nim nie być...

- Nie muszą, nie we wszystkich społeczeństwach tak jest. W Niemczech liczba osób, które są właścicielami nieruchomości, jest znacznie niższa niż u nas. I ułatwia to przemieszczanie się w sytuacji, w której trzeba szukać pracy w innym miejscu, niż się mieszka.

- Tak, ale to dotyczyć może społeczeństw w krajach, w których ludzie są przyzwyczajeni, że państwo i system socjalny działają. Tam, gdzie jest ono ograniczone albo mocno kuleje, podstawą jest raczej własność prywatna...

- Owszem i ciekawa jestem, w którym kierunku to się w Polsce rozwinie. Polacy są przyzwyczajeni do tego, że miejsce, w którym mieszkają, jest ich własnością. Nie rozstrzygam, czy to dobrze, czy źle. Nie zawsze jest to jednak możliwe. Co więcej, to bardzo przeszkadza w mobilności na rynku pracy, który jest cechą XXI wieku. I kto wie, czy to nie powinno wymusić innego postrzegania kwestii własności mieszkania?

Joanna Kluzik-Rostkowska

Posłanka Platformy Obywatelskiej

Nasi Partnerzy polecają