Joanna Kluzik-Rostkowska

i

Autor: Mirosław Pieślak Najszybsza zmiana poglądów  Kobieta zmienną bywa... Joanna Kluzik-Rostkowska najpierw była przyboczną Jarosława Kaczyńskiego, później stanęła na czele Polska Jest Najważniejsza. I kiedy wydawało się, że faktycznie ta partia jest dla niej najważniejsza, op

Joanna Kluzik-Rostkowska: Nie otrzymałam ministerstwa w nagrodę

2013-11-23 4:50

Dwa lata przed wyborami nie ma ministerstw w nagrodę - mówi nowa szefowa edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska

„Super Express”: – Pani nominację można oceniać na kilka sposobów. Pierwszy – premier wsadził panią na minę. Zdecydowana większość ostatnich ministrów edukacji była oceniana bardzo surowo.

Joanna Kluzik-Rostkowska: – To nie jest łatwe ministerstwo i na pewno wyzwanie. Nie mogę jednak powiedzieć, że moja praca w Ministerstwie Pracy była mniej elektryzująca.

– Druga wersja: została pani ministrem w nagrodę za zdradę, tak jak Radek Sikorski i Bartosz Arłukowicz.

– Otrzymałam propozycję, bo przez ostatni rok pracowałam nad koncepcją zmian w edukacji.  Premierzy nie powołują ministrów w nagrodę, zwłaszcza dwa lata przed wyborami.

– Nie ma pani wrażenia, że Donald Tusk powołuje ministrów trochę rzucając kostką? Minister Zdrojewski przygotowany na obronę bierze kulturę, minister Mucha zamiast zdrowia bierze sport. Panią widziano w Ministerstwie Pracy...

– Zdecydowanie nie. Jakiś czas temu z grupą współpracowników zaczęłam przygotowywać program związany z rynkiem pracy, ale szybko się okazało, że nie można o nim myśleć bez edukacji. Cały zachodni świat zadaje sobie dzisiaj pytanie: w jakie kompetencje powinien być wyposażony człowiek kończący szkołę oraz jak należy z nim pracować. Pewnie większość z nas – rodziców – nawet nie wie, że dzisiaj bez „miękkich” kompetencji, czyli umiejętności współpracy, otwartości, odwagi podejmowania ryzyka i radzenia sobie z porażką ani rusz.

– Jak ocenić to, że pani poprzedniczki z rządu PO, Katarzyna Hall i Krystyna Szumilas, jakoś nad tym się nie zastanawiały?

– Kiedy jest się już w ministerstwie i odpowiada za „tu i teraz”, trudno znaleźć czas na tego typu działalność. Obie były pochłonięte pracą bieżącą.

– Minister Hall i Szumilas zawiodły i musiały zostać odwołane. Pani zdaniem za co?

– Nie zawiodły, po prostu ministrowie się zmieniają.

– Po połowie kadencji to raczej wtedy, gdy zawodzą.

– Katarzyna Hall była całą kadencję.

– Są tacy, którzy zostali na drugą kadencję. Przynajmniej co do minister Szumilas widzę, że trudno jej bronić...

– Absolutnie nie. Nie chcę jednak zajmować się wytykaniem czyichś błędów. Oceniajcie mnie za własne.

– Wchodzi pani do ministerstwa bezpośrednio po awanturze dotyczącej posłania 6-latków do szkół. Nie ma pani wrażenia, że rząd potraktował to zbyt prestiżowo, nie chcąc wysłuchać racji protestujących rodziców?

– To nie jest sprawa prestiżowa, ale praktyczna. Najbardziej zainteresowane zakończeniem reformy powinny być samorządy. Co roku mają problem z zaplanowaniem pracy szkół. Bo nie wiedzą, czy będzie kilkoro 6-latków, czy dwie nowe klasy. Moje najmłodsze dziecko było pierwszym rocznikiem, który mógł pójść do szkoły w wieku 6 lat. Poszedł, jest dziś w 5. klasie, tyle lat samorządy miały tę niepewność.

– Pani dzieci chodzą do szkół w dużych miastach. Sama pani przyznaje, że kilkanaście procent szkół jest nieprzygotowanych. Warto poświęcić kilkanaście procent dzieci, żeby większość skorzystała?

– Nie można poświęcać dzieci i trzeba przygotować tę resztę szkół na przyjęcie 6-latków. Zdecydowana większość rodziców nie obawia się o możliwości swojego 6-latka, ale o to, że nieprzygotowane na to są szkoły.

– To mówili państwo Elbanowscy. I chcieli referendum.

– Ależ do przygotowania szkół nie trzeba wywracać reformy, ale ją dokończyć! Najbliższy niecały rok trzeba właśnie poświęcić na przygotowanie tych kilkunastu procent szkół. Najważniejsze jest jednak to, żeby w szkole zmieniono podejście od ucznia. Z oceniania na tle klasy do szanowania indywidualnych predyspozycji i zdolności.

– Do tego indywidualnego podejścia przydałoby się nie zwalniać nauczycieli. Może nawet zatrudnić dodatkowych. Rząd Platformy na razie zapowiada zwolnienia.

– Cieszy mnie, kiedy ludzie znajdują pracę, a nie kiedy ją tracą. Niż demograficzny ma oczywiście swoje prawa, ale stanem idealnym byłoby, gdyby nauczyciele znaleźli po prostu inne zadania w szkole, jeżeli zabraknie zadań dotychczasowych. Pewnie rzeczywistość zweryfikuje moje marzenia, ale odpowiedzialnie mogę o tym mówić, dopiero kiedy wejdę do ministerstwa.

– Powiedziała pani, że będzie „ministrem edukacji, a nie ministrem nauczycieli”. To zapowiedź wojny z nauczycielami i Kartą nauczyciela?

– A wyobraża sobie pan szkołę bez nauczycieli? Nie, bo są niezbędni. Tyle że nie są jedynym, ale jednym z elementów systemu edukacji.

– Zmiany w Karcie nauczyciela pani poprze?

– W tej chwili jest projekt ustawy, jeszcze przed Komitetem Stałym Rady Ministrów. Wchodząc do ministerstwa muszę na chwilę wcisnąć „pauzę” i pochylić się nad każdym dokumentem, za który wezmę odpowiedzialność.
Rozmawiał Mirosław Skowron