Joanna Kluzik-Rostkowska: 134 tys. zł? To nie jest dużo za taką pracę WYWIAD WIDEO

2014-04-26 15:34

Zlecenie bez przetargu jest legalne - mówi minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska.

Joanna Kluzik-Rostkowska: 134 tys. zł to nie jest dużo za taką pracę

i

Autor: Archiwum serwisu

"Super Express": - Chciałem zapytać, czy Polska jest najważniejsza?

Joanna Kluzik-Rostkowska: - Zawsze jest najważniejsza, a edukacja polskich dzieci jeszcze ważniejsza.

- Zniszczyła pani wiele interesów wydawniczych...

- Nie zniszczyłam, ale przycięłam im lekko skrzydła. Przez ostatnie lata bujały tak wysoko, wysysając pieniądze z kieszeni rodziców, że postanowiłam położyć temu kres.

Zobacz: Piotr Duda: Lech Wałęsa jest człowiekiem nieodgadnionym

- Mówimy o podręczniku dla klas 1-3, na razie jest podręcznik dla klas 1.

- I mam bardzo dobrą wiadomość dla rodziców pierwszoklasistów, którzy pójdą do szkół we wrześniu: nie będziecie ponosić żadnych kosztów podręczników ani do edukacji wczesnoszkolnej, ani podręcznika języka obcego, ani ewentualnych ćwiczeń dodatkowych. W następnych latach będę miała te dobre wiadomości dla kolejnych roczników.

- Ile zaoszczędzą rodzice?

- W kieszeniach rodziców zostanie z tego powodu 120 mln zł, czyli ponad 300 zł oszczędzi każda z rodzin.

- A docelowo?

- Podręczniki będą wieloletnie, finansowane z budżetu państwa i wypożyczane uczniom. Docelowo zostanie w kieszeniach rodziców ponad 840 milionów zł.

- Ma pani teraz mnóstwo wrogów w różnych wydawnictwach...

- I mam nadzieję, że mam też wielu przyjaciół wśród rodziców. Sama mam trójkę dzieci i wiem, że wydatek na początku roku szkolnego zwykle przekraczał 1000 zł. To poważna suma. Na pewno nie cieszy to wydawców i nie dziwię im się, ale naprawdę w ciągu ostatnich lat zarobili bardzo wiele.

- Przed wywiadem haniebnie wyciągnąłem od pani informację, że nie wszystkie pani dzieci chodzą do państwowej szkoły.

- Niepubliczne szkoły są dokładnie tak samo ważne jak publiczne...

- Dzieci minister edukacji nie chodzą jednak do państwowej szkoły.

- Wszystkie przeszły przez podstawówkę państwową, jedno jeszcze tam jest. Jedno dziecko jest w niepublicznym gimnazjum, jedno w niepublicznym liceum. Solidarność przed 1989 rokiem walczyła w podziemiu o niepubliczne szkolnictwo. I ma ono dokładnie taką samą rację bytu jak szkoły publiczne.

- Media informują, że "akcja podręcznik" ma kosztować 5 milionów zł, a kobieta, która napisała elementarz, otrzyma 134 792 zł...

- Brutto. I cieszę się, że pan to pytanie zadał, bo nie jest prawdą jakoby pani Maria Lorek miała te 5 milionów dostać.

- 134 tysiące zł. Strasznie dużo pieniędzy!

- To nie jest dużo pieniędzy za tak dużą pracę. Jedna z gazet pytała nawet wydawców i oni mówili, że to mało, że powinna dostać więcej.

- Ostatnio jedna pisarka narzekała publicznie, że napisała książkę i za honorarium może sobie iść na kolację.

- Może napisała po prostu nie najlepszą książkę?

- Po prostu?

-Książki są wyceniane bardzo różnie. Proszę porozmawiać z wydawcami, proszę zapytać, jakie płacą honoraria.

- Emocje budzi też to, że to zlecenie na podręcznik odbyło się bez przetargu.

- To jest zlecenie zgodnie z procedurą z wolnej ręki.

- Czyli bez przetargu.

- To zawarta w prawie procedura i mam przeświadczenie, że pan chcąc zatrudnić dziennikarzy, też chciałby sprawdzić, co oni potrafią, zanim pan to zrobi.

- Nigdy nie miałem przetargu na dziennikarza, przyznaję.

- Procedura wolnej ręki jest bardzo często używana tam, gdzie wchodzi w grę wartość intelektualna. Wszystko jest zgodnie z prawem i nie mam wątpliwości, że w naszych umowach i ustawie podręcznikowej będzie sprawdzany każdy przecinek.

- I nie okaże się, że pani Lorek, która napisała podręcznik, jest córką, powinowatą, szwagierką bądź krewną pani?

- Nie, panią Lorek poznałam w tym roku. Jest bardzo szanowana w środowiskach nauczycielskich. W 1993 roku jej podręcznik wygrał konkurs WSiP i to jej książka wyparła podręcznik Falskiego. Wiele roczników dzieci uczyło się na jej podręcznikach. Nawet wrogowie przyznają, że trudno się przyczepić do tego nazwiska.

- Likwidujemy gimnazja?

- Nie.

- Dlaczego nie chce pani likwidować tych okropnych tworów? Pani nie chodziła do gimnazjum. Ja też nie. A jesteśmy dobrze wyedukowani. I udało się nam bez gimnazjów.

- Jest jeden argument przemawiający za likwidacją gimnazjów - dzieci w trudnym wieku dorastania pozostają w tym samym środowisku, szkoły 8-klasowej. Wszystkie inne argumenty są przeciwko temu.

- Ta reforma z gimnazjami była w ogóle potrzebna? Gdyby można było cofnąć czas...

- Myślę, że kłopot z gimnazjami polega nie na tym, że istnieją, ale na założeniu, że tam zawsze będzie trafiała najlepiej przygotowana kadra, która sobie poradzi z tymi dziećmi w trudnym wieku. Z tym jest różnie.

-Pani minister, pani teraz krytykuje nauczycieli?

- Nie krytykuję nauczycieli w całości, są bardzo dobrzy, ale są i tacy, którzy mogliby być lepsi.

- Powiedziała pani, że "nauczyciele powinni pracować dłużej", że "powinni pracować efektywnie do 40 godzin tygodniowo" i znów narobiła sobie pani wrogów.

-Ostatnio zapytano mnie, słusznie, co mają zrobić rodzice małych dzieci, którzy w czwartek i piątek przed świętami Wielkiej Nocy pracują, a dzieci już mają wolne? To nie są dni wolne z punktu widzenia urlopów nauczycielskich.

- Żeby zdać maturę, wystarczy 30 proc. poprawnych odpowiedzi na teście. To znaczy, że produkujemy idiotów, debili? Za moich czasów wystarczyły trzy błędy ortograficzne i nie było mowy, żeby zdać maturę. Dlaczego tak bardzo obniżyliśmy poprzeczkę?

- Jesteśmy w innej rzeczywistości. Dawniej po maturze był egzamin wstępny i po kilku kandydatów na jedno miejsce na studiach. Dziś matura jest jednocześnie egzaminem wstępnym na studia.

- Wróćmy do mojego pierwszego pytania. W wywiadzie dla "Wprost" w 2010 roku mówiła pani: "Nie idę do PO, bo jej praktyka rządzenia mi nie odpowiada. Moim zadaniem jest tworzyć alternatywę dla rządu".

- Z dzisiejszej perspektywy uważam, że popełniłam błąd i powinnam wówczas przyjąć ofertę Platformy. Byłam szefową kampanii, miałam swoich współpracowników i nie chciałam, ale było to cenne, szybkie doświadczenie polityczne.

- W PiS, który panią krytykuje, mówią, że została pani nagrodzona za zdradę.

- A czy ja kogoś zdradziłam?

- No...

- Kogo?

- PiS? Swoich ludzi w PJN, którzy tam zostali?

- Ja zostałam z PiS wyrzucona, choć i tak bym z PiS odeszła...

- Dlaczego? Dobrze pani szło.

- Nie przyjęłam funkcji wiceprezesa partii, gdyż musiałabym brać odpowiedzialność za politykę, której absolutnie nie chcę prowadzić.

- A ludzie z PJN?

- Uważałam, że należało skorzystać z propozycji Platformy albo PSL i pójść na ich listach pod szyldem PJN. Partia by istniała, a dziś jej nie ma.

- Ostatnie pytanie: Jarosław Kaczyński ma szansę? Będzie rządził?

- Z kim?

Joanna Kluzik-Rostkowska

Minister edukacji narodowej, działaczka PO, wcześniej PiS

Polub se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki