"Super Express": - Władze PiS przyjęły uchwałę "prohibicyjną". Może zdziwi pana to pytanie, ale czy to nie przesada?
Joachim Brudziński: - Nie, gdyż kolejny raz mieliśmy do czynienia z sytuacją karygodną. Byłbym załganym politykiem, gdybym powiedział, że alkoholu nie piję i nie zdarza mi się używać "marynarskiego" języka... Czym innym jest jednak zabawa po alkoholu, a czym innym bulwersowanie wyborców na wyjeździe klubu parlamentarnego bądź pełnienia funkcji publicznych. Polacy takiego zachowania nie akceptują, dlatego wyciągamy wnioski z kilku niegodnych zachowań w ostatnim czasie.
- Chodziło o wypowiedzi Hofmana czy alkohol?
- O uwagi i wypowiedzi, ale także alkohol...
- Przecież to było już po pracy, wieczorem.
- Tak, ale jednak podczas wyjazdowego posiedzenia klubu parlamentarnego. I w takiej sytuacji alkoholu pić się nie powinno. W przyszłości będziemy bardzo rygorystycznie i konsekwentnie zapisy tej uchwały egzekwować.
- Załóżmy, że Polska wygrywa z Ukrainą i Anglią. Mecz z Anglią wypada na posiedzenie wyjazdowe klubu PiS. I po tym meczu tak przy herbacie?
- Uchwała jest dla wszystkich klarowna i będziemy się jej trzymać.
- Konserwatyście nie wypada?
- Ma pan rację. I konserwatyście do odpowiedniego zachowania nie powinny być potrzebne żadne uchwały.
- Nie pojawi się taki problem, że po uchwale nie będzie mógł kandydować z PiS ktoś, kto napił się alkoholu po pracy, ale będzie startował ktoś, kto ma za sobą jeden bądź dwa rozwody ze swojej winy? To jeszcze mniej konserwatywne...
- Nie, tu popadlibyśmy już w szaleństwo. Czy to konserwatysta, liberał czy socjalista, pełniąc funkcje publiczne, powinien zachowywać się przyzwoicie. W pewnym kręgu kulturowym dla wszystkich jest zrozumiałe, co jest zachowaniem wysokich standardów, a co nie.
Joachim Brudziński
Poseł PiS