Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że apel premiera o niewykorzystywanie tej tragedii w kampanii jest przejawem strachu przed odpowiedzią na pytanie, czy on sam i jego ekipa zdali egzamin na rządzenie państwem. Nie zdali.
Jako przedstawiciel partii, która w trakcie jej rządów była dotknięta niewyobrażalną agresją przez Platformę, zadaję sobie pytanie - jak dziś zachowałby się Donald Tusk wraz z kolegą Niesiołowskim, gdyby taka tragedia miała miejsce pod koniec rządów Jarosława Kaczyńskiego? Czy byłby tak samo wycofany, spolegliwy i pełen empatii jak dziś, czy może grzmiałby i nawoływałby do nieposłuszeństwa obywatelskiego? Obecny premier stosuje podwójne standardy. Prosi o nieporuszanie sprawy w kampanii, a jednocześnie przerywa wizytę w Zachodniopomorskiem i pojawia się pod szpitalem w świetle kamer. To rozpaczliwa próba ratowania własnego wizerunku i twarzy.
Joachim Brudziński
Poseł PiS