Joachim Brudziński

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Joachim Brudziński: Mecenasa Rogalskiego przyprowadził Ziobro

2013-05-09 4:00

Gdy się obserwuje te "nawrócenia", przypomina się książka "Kundlizm".

"Super Express": - Pan też jest oburzony wywiadami, których udziela mecenas Rafał Rogalski?

Joachim Brudziński: - Jestem tym zniesmaczony. Obserwujemy przecież festiwal medialnej, ale także zawodowej kompromitacji mecenasa Rogalskiego.

- Co w jego wypowiedziach aż tak zniesmacza?

- Nie jestem prawnikiem, ale skoro nawet Naczelna Rada Adwokacka może wszcząć w tej kwestii postępowanie, to sprawa jest poważna. Nie wyobrażam sobie księdza, który biega po mediach, opowiadając o problemach, które ktoś mu powierzył w dyskrecji. Pan jako dziennikarz też nie zdradza swoich informatorów bądź zakulisowych rozmów. Po tym, co zaszło, jako potencjalny klient z niczym bym się już nigdy do mecenasa Rogalskiego nie zwrócił. Sądzę, że taki będzie ostateczny owoc tej jego medialnej szopki. I dobrze. Pozyskiwanie rozgłosu kosztem etyki i łamania zasad adwokatury nie powinno uchodzić płazem.

- Rogalskiemu chodzi o rozgłos? Rozgłos miał już jako reprezentant Jarosława Kaczyńskiego.

- Nie jestem psychoanalitykiem, ale czytając i słuchając jego wywiadów, czuję totalne zażenowanie jego postawą zawodową.

- Roman Giertych po swojej wolcie politycznej reprezentował już ministra Radka Sikorskiego, syna premiera Tuska i ministra Sławomira Nowaka. Może to reakcja na potrzeby rynku?

- Przy całej mojej krytycznej ocenie Romana Giertycha, on jednak wybrał drogę w drugą stronę. Odszedł z roli polityka do roli adwokata. To, że nagle zmienił swoje poglądy z lidera narodowców na pierwszego obrońcę polityków Platformy i ich rodzin, było równie śmieszne i żałosne. Nie pogwałcił jednak zaufania swoich klientów. Może Rogalski liczy na to, że wskoczy teraz w buty polityka? Giertychowi i jego kancelarii przemiana się opłaciła. Nie można wykluczyć, że mecenas Rogalski też miał takie nadzieje. Gdy się obserwuje te "nawrócenia" i awans na pupili mediów niektórych osób, przypomina się książka Melchiora Wańkowicza "Kundlizm".

- Mecenas Rogalski był zaufanym człowiekiem w PiS, dopuszczanym przez prezesa Kaczyńskiego do wielu rzeczy. Dlaczego?

- Z tego, co sobie przypominam, to Zbigniew Ziobro rekomendował i przyprowadził do PiS Rogalskiego. Obaj panowie współpracowali ze sobą w sensie towarzyskim, przekraczającym zawodowe kontakty.

- PiS jest niezadowolony z przemiany mecenasa Rogalskiego. Wcześniej pamiętamy sprawę ministra Janusza Kaczmarka, którego bracia Kaczyńscy uznali za swoją największą porażkę personalną. Zła ręka PiS do nominacji?

- Jak w przysłowiu: zjesz beczkę soli, nim poznasz do woli. Partia polityczna to nie jest jakaś tajna służba jak ABW. Członków partii nie prześwietla się tak dokładnie. Nie można też wykluczyć, że komuś nagle się odmieniło i zmienił poglądy. Jestem bardzo krytyczny wobec częstych zmian partii, ale zdarza się to przecież często. Jest kwestią klasy to, co opowiada się jednak przy okazji takiej zmiany poglądów. Czy na wyścigi opluwa się swoich byłych szefów bądź kolegów, żeby zyskać poklask? W Polsce ktoś, kto zaczyna pluć na Kaczyńskiego, jest momentalnie immunizowany przez większość mediów. I ludzie o określonym kośćcu moralnym będą się zatem na takie wolty decydować, licząc na życzliwych, którzy im to wynagrodzą. Nie wiem, czy to była motywacja mecenasa Rogalskiego, ale nie jestem dotknięty łaską wiary w jego "nawrócenie", jak i szczerość jego bicia się w piersi. To żałosne i kabotyńskie.

Joachim Brudziński

Poseł Prawa i Sprawiedliwości