"Super Express": - Panie pośle, to jednak pewna niekonsekwencja ze strony prezesa, że najpierw wyrzuca Ziobrę z PiS, a teraz ni stąd, ni zowąd zaprasza go z powrotem do partii. Nie jest pan zaskoczony?
Joachim Brudziński: - Ani trochę. Zaraz po ostatnich wyborach na posiedzeniu komitetu politycznego, na minutę przed podjęciem ostatecznej decyzji o wykluczeniu Zbigniewa Ziobry prezes zwrócił się bezpośrednio do niego i pozostałych mniej więcej tak: "Zapomnijmy o tym, co było. Zostańcie z nami, Zbyszek będzie nadal wiceprezesem, ale przestajecie biegać po mediach i nas atakować". Tak było. Daję na to panu słowo honoru.
- I jak zareagowali?
- Bardzo symptomatycznie. Ziobro nie odpowiedział na te słowa, tylko zdezorientowany mrugnął do Jacka Kurskiego. Ten z kolei powiedział, że to dla nich upokarzające i muszą odejść. Nadal jednak uważam, że jesteśmy w sensie programowym i emocjonalnym jedną drużyną. Dlatego aberracją jest próba budowy kolejnej partii prawicowej. To dzielenie polskiej prawicy.
- Dlaczego zakładacie, że tylko wy mówicie głosem prawicy?
- Ktoś, kto zestawi ze sobą sobotnie przemówienia obu przywódców, nie będzie miał wątpliwości, że niekwestionowanym liderem polskiej prawicy jest Jarosław Kaczyński. W Polsce ordynacja i system liczenia głosów premiuje silne partie. To, że dziś Solidarna Polska ma 3-4 proc. poparcia, skutkuje tym, że beneficjentem tego rozbicia jest PO.
- Co Ziobro by zyskał na powrocie do PiS?
- O tym by już decydowali koledzy i koleżanki z rady politycznej. Odchodził z PiS, będąc wiceprezesem partii i w sposób naturalny pierwszym zastępcą prezesa. Nie chcę być złośliwy, ale chyba lepiej być wiceprezesem PiS niż prezesem partii, w której wiceprezesami są Marzena Wróbel i Arkadiusz Mularczyk. Gdyby jednak Ziobro wraz z Solidarną Polską wrócili do PiS, byłoby to dla nas i dla polskiej demokracji święto. Od razu stalibyśmy się liderami sondaży.
- Politycy Solidarnej Polski negują dobre chęci Kaczyńskiego. Bo dlaczego po tej ogólnej deklaracji od razu wsiadł do samochodu i odjechał?
- Powiedział bardzo dużo. "Idźmy razem", "Wracajcie!" - to jasne deklaracje. Jeszcze tego brakowało, by potem stał i czekał na odpowiedź ze strony Ziobry! Musiał szybko odjechać ze względów organizacyjnych i bezpieczeństwa.
- Swoją drogą, to niezły chwyt polityczny. Wyciągnął dłoń do Zbyszka, a ten, odtrącając ją, otworzył się na zarzut rozbijania prawicy.
- Jarosław Kaczyński nie jest politykiem marketingowym kierującym się przesadną troską o swój wizerunek. Jemu o coś w polityce chodzi. Tu konkretnie o to, że jeśli chcemy zwyciężyć, to musimy być razem. Nie ma miejsca na medialny bełkot o dwóch płucach prawicy.
- Pawła Poncyljusza z PJN i spółkę też zapraszacie z powrotem?
- Każdy ma prawo złożyć deklarację członkowską. Na pewno ją rozpatrzymy. Natomiast pan Paweł Poncyljusz jest w biznesie i niech tam już lepiej zostanie.
Joachim Brudziński
Poseł PiS