Adrian Zandberg

i

Autor: SUPER EXPRESS Adrian Zandberg

Nie w Polsce ma sprawiedliwości!

Jesteś z prowincji? Już przegrałeś z bogatym warszawiakiem! - pisze Adrian Zandberg

2023-09-23 5:45

Kiedy byłem studentem, rządząca prawica próbowała zlikwidować bezpłatne studia. Pamiętam to dobrze - demonstracje, które organizowaliśmy w obronie równych szans, to był mój polityczny chrzest. Bezpłatne studia udało nam się wtedy obronić. Ale równość szans nie kończy się tylko na czesnym. To także koszty życia i mieszkania, które coraz częściej odbierają szansę na edukację. Jeśli nie chcemy, żeby równość szans była w Polsce tylko pustym sloganem, musimy w końcu się z tym zmierzyć - pisze Adrian Zandberg

Równość szans

Julka jest z Białej Podlaskiej. Tu była najlepszą uczennicą, tu celująco zdała maturę. Zdolna, pracowita, udało jej się dostać na wymarzony kierunek w Warszawie. Rodzice z jednej strony byli dumni, z drugiej - trochę przerażeni. Bo przy warszawskich cenach, to, co mogli dać córce, nie wystarczało nawet na najskromniejsze życie. Świeżo upieczona studentka złożyła podanie o akademik, ale niestety - chętnych jest dużo więcej niż miejsc.

Julka wynajęła więc na rynku pokój. Żeby się utrzymać, stała za barem. Większość kasy pochłaniał czynsz, a coś trzeba jeszcze jeść, kupić bilet miesięczny, zapłacić rachunki. Praca trwała do ostatniego klienta, więc zaczęła opuszczać wykłady. Zresztą po kilku nockach człowiek po prostu nie ma głowy, żeby się uczyć. Najpierw oblała jeden egzamin, potem drugi. Potem termin poprawki nałożył się na zmianę w robocie. Wreszcie Julka po prostu się poddała. Rzuciła studia i wróciła do rodziców - z poczuciem, że zawiodła.

Takich historii są niestety tysiące. Nastolatka z Białej Podlaskiej nie ma takich samych szans jak jej koleżanka, która wychowała się w willi na Żoliborzu. Ta, która może mieszkać u rodziców, a pracy będzie szukać na serio dopiero po studiach. Jeśli zaśpi na ćwiczenia to dlatego, że wypiła o jednego drinka za dużo, a nie dlatego, że te drinki podawała.

Julka nie skończy studiów, pewnie będzie w przyszłości gorzej zarabiać. Po studenckiej przygodzie zostanie jej poczucie porażki. Ale straci nie tylko ona. Nie będzie lekarką, inżynierką, nauczycielką. Niczego nie odkryje, nie zrobi badań, nie napisze wybitnej powieści - choćby miała do tego predyspozycje. Każdego roku tracimy w tej sposób bezpowrotnie talenty. Społeczeństwo nie korzysta z ich potencjału, bo nie wygrali na urodzinowej loterii. 

Gdy Lewica o tym mówi, odpowiada nam zwykle wymowne milczenie ze strony zamożnych elit. Na propozycję systemowego wsparcia - nowe środki na akademiki i 1000 złotych na życie dla studenta, który terminowo zdaje egzaminy - odpowiedź była już całkiem głośna: oburzenie. Do najgłośniejszego ataku rzucili się patoliberałowie z Konfederacji. To, że równość szans wkurza najbardziej obrońców przywileju i egoizmu, jest naprawdę znaczące.

W Polsce równych szans Julka, jak każdy student, dostałaby stypendium, za które da się przeżyć. Zamiast wynajmować klitkę z rynku, miałaby porządny pokój w akademiku. W wygodnym i nowoczesnym budynku, a nie, jak to często dziś bywa, w ruderze pamiętającej czasy Gomułki. Bo studia są po, żeby młodzi ludzie mieli czas na naukę i rozwój. I nie chodzi tu o zdobywanie umiejętności smażenia frytek czy podawania drinków. Kiedy byłem studentem, rządząca prawica próbowała zlikwidować bezpłatne studia. Pamiętam to dobrze - demonstracje, które organizowaliśmy w obronie równych szans, to był mój polityczny chrzest. Bezpłatne studia udało nam się wtedy obronić. Ale równość szans nie kończy się tylko na czesnym. To także koszty życia i mieszkania, które coraz częściej odbierają szansę na edukację. Jeśli nie chcemy, żeby równość szans była w Polsce tylko pustym sloganem, musimy w końcu się z tym zmierzyć.