"Super Express": - Czy przyszłość polskiej polityki zaczną wyznaczać happenerzy w stylu Janusza Palikota, czy też wyborcy wrócą do stonowanego stylu?
Jacek Kurski: - To zależy od mainstreamowych mediów, których stanowisko będzie decydujące. Dziś stawiają na styl o którym pan mówi, a ja określiłbym go postpolitycznym. On wygrywa, ale już na poziomie premiera Tuska. Lider PO jest de facto happenerem politycznym, choć jest to rzadko dostrzegane. Już w latach rządów PiS narzucano obraz świata niemający nic wspólnego z rzeczywistością. Później zostało to nawet udoskonalone. Realne rządzenie zastąpił po prostu PR.
- Wciąż słyszymy zarzut o PR...
- Schemat jest modelowy. Choćby awantura wokół krzyża. Najpierw Platforma wywołuje konflikt poprzez świadomą wypowiedź Komorowskiego. Później mainstreamowe media odwracają wektor, pokazując ofiarę w roli agresora, a agresora w roli ofiary. I powstaje zamieszanie, w którym nikt już nie pamięta, kto zaczął. A na końcu wszystko służy i tak przykryciu nieudolności rządzących i jakiejś kolejnej kompromitującej ich wpadki. Teraz chciano przykryć podwyżkę VAT i nieprzygotowanie do sierpniowej powodzi. Poprzednio stosowano to kreując spór z prezydentem o samolot i wiele podobnych. Dziś najważniejszym tematem dla mediów jest sytuacja w partii opozycyjnej, a nie rządzącej od 3 lat PO.
- Zajmijmy się zatem partią rządzącą. Wyrzucą Palikota?
- To teatr, a raczej kolejna odsłona teatru.
- Przez lata to pan był postrzegany jako ktoś pełniący w polityce jego rolę
- Przypisywano mi to, ale w sposób dowolny i całkowicie nieuprawniony. Przez ostatnie cztery lata nie ma żadnej mojej wypowiedzi, która dawałaby cień uzasadnienia do takich porównań. Prosze mi pokazać coś, co można porównać z frazeologią tego osobnika?
- Ale wciąż są panu wypominane działania i wypowiedzi sprzed niemal 4 lat. Palikot myśli dziś o własnej partii, stanowiskach w rządzie. Nie będą mu ciążyć jak panu?
- Pytanie na ile ten dżin wypuszczony z butelki przez Tuska już się uwolnił, a na ile jeszcze da się okiełznać. Wiadomo też, że on musi mieć jakąś wiedzę, której obawiają się liderzy PO. Dlatego był przez lata nietykalny. Teraz wygraża założeniem swojej partii, poczuł wiatr w żagle tłumu, który przyszedł pod Pałac. Wydaje mi się, że ma jednak podstawy do wygrażania, ale nie do realnego działania. Ten ruch wykrystalizuje się raczej na styku z SLD, a poseł z Lublina pozostanie happenerem.
- Nie zerwie z przeszłością? Pan zerwał z dawnym wizerunkiem.
- U mnie powodem było dojrzewanie i refleksja, że z tym stylem można się stać nawozem historii, a nie jakimkolwiek demiurgiem wpływającym na rzeczywistość. A ja jestem jeszcze za młody na nawóz. Zrozumiałem też, że tego typu poświęcenia, kiedy sporo się ryzykuje i traci, nie są doceniane przez innych. I mimo wszystko ten happenerski sukces już się kończy. Myślę, że przestraszył się własnej odwagi. Doszedł do ściany i kiedy grozi przejściem w realną politykę, dochodzi do kresu. W wyborach będzie zjawiskiem poniżej 5 proc. i mam nadzieję incydentem w historii kultury politycznej w Polsce.
Jacek Kurski
Polityk PiS, poseł do Parlamentu Europejskiego