Najważniejszym wyzwaniem w naszych stosunkach zewnętrznych, jakie stoi przed nowym rządem, jest polityka wschodnia - wobec Rosji oraz krajów, które powstały po rozpadzie ZSRR. Nasz największy sąsiad, Rosja, nie jest zwykłym krajem, ale podupadającym imperium, co zawsze generuje masę problemów. Nie można o tym zapominać, choć ostatnio pojawiły się w polskiej polityce tendencje, żeby nie demonizować Rosji i traktować ją jak zwykłego partnera. O ile kraje zachodnie oddalone geograficznie od Rosji mogą sobie na to pozwolić, Polska granicząca z całym obszarem postsowieckim musi przygotować się na niebezpieczne niespodzianki.
Rosja wbrew pozorom jest nie tyle zagrożeniem militarnym dla Polski, ale bardziej - jak twierdzi znana rosyjska politolog Lidia Szewcowa - powoli zmierza do wielkiego upadku, który jak wir może wciągnąć sąsiednie kraje. Specjaliści podają liczne przykłady - kompletne uzależnienie rosyjskiej gospodarki od surowców, klęska demograficzna, wewnętrzne napięcia Federacji Rosyjskiej, gdzie co najmniej jedna jej cześć - Czeczenia de facto uzyskała niezależność. Te argumenty stają się jeszcze bardziej aktualne w sytuacji, gdy najbliższe lata upłyną pod znakiem Putina. Dla Rosji może to oznaczać jedno - kraj popadnie w absolutną korupcyjną stagnację, co może przyśpieszyć upadek. I dlatego potrzebujemy większej aktywności na Wschodzie, by zabezpieczyć się przed niebezpiecznymi następstwami ewentualnego rosyjskiego kryzysu.
Nie opuszczajmy Białorusinów
Polityka wschodnia powinna polegać na budowaniu podstaw instytucjonalnych we wzajemnych relacjach z krajami b. ZSRR. I w tym celu należy robić wszystko, by UE uznała interesy Polski za fragment interesów całej Wspólnoty. I teraz, gdy Polska sprawuje prezydencję w UE, należy wykorzystać ten czas, by maksymalnie wypromować choćby projekt Partnerstwa Wschodniego, który ma być bazą dla wielowymiarowej integracji naszych wschodnich sąsiadów z UE.
Nie jest to zadanie łatwe. Niektóre z tych krajów, takie jak np. Ukraina, która wkrótce przystąpi do strefy wolnego handlu z UE, wykazują wolę integracji. Inne, takie jak np. Białoruś, wręcz przeciwnie, uważają Zachód za wroga. Trzeba wypracować więc różne taktyki. I o ile w przypadku Ukrainy Unia musi ją skutecznie przekonać do przestrzegania demokratycznych standardów, to przypadku Białorusi na razie zmuszeni jesteśmy do wspierania białoruskiej opozycji, społeczeństwa obywatelskiego, tak by udowodnić, że proeuropejsko myślący ludzie nie są tam pozostawieni samym sobie.
Wspierać narody, a nie dyktatorów
Białorusini, a szczególnie młode pokolenie potrzebuje niezależnej informacji. Tak jak USA finansowały na przykład Radio Wolna Europa, Polska powinna płacić nie tylko za szkolenia białoruskich dziennikarzy, ale przede wszystkim wspierać niezależne instytucje, jak choćby projekty medialne, które przełamują blokadę informacyjną w kraju.
Ważną sprawą jest rozwój apolitycznych projektów skierowanych do młodzieży i studentów. Istnieje ogromna szansa, by Białorusini dołączyli do programu Erasmus i mogli studiować na europejskich uczelniach.
Drugą kwestią powinno być ucywilizowanie pracy białoruskich i w ogóle wszystkich "wschodnich" pracowników najemnych. Uzupełniają oni rynek pracy w Polsce i jeżeli będą dobrze traktowani, umocnią związki z naszym krajem.
Również polskie partie polityczne powinny wzorem niemieckich partii zintensyfikować swoje działania na Wschodzie. Każda z niemieckich partii ma fundację, która rozwija kontakty zagraniczne zgodne ze swoją orientacją polityczną. Kontakty nawiązane np. z białoruską opozycją czy może nawet częścią administracji mogą być nie do przecenienia, gdy Białoruś stanie się demokratyczna.
Lobbyści Europy
Niestety, w obecnym czasie ciężko współpracować z Białorusią angażując unijne pieniądze w jakieś wspólne projekty gospodarcze. Każde euro płynące z Zachodu oznacza wsparcie dla dyktatora. Jakiekolwiek wsparcie tego typu musi wymuszać na reżimie zmiany.
Żaden dyktator nie jest wieczny. Jeszcze przed odejściem Łukaszenki Europa musi wytworzyć na Białorusi prawdziwą sieć ludzi - proeuropejskie lobby, które będzie czuło się związane z europejskimi wartościami.
Europa, nawet dziś pogrążona w kryzysie, ma o wiele więcej do zaoferowania krajom b. ZSRR niż Rosja, która sama degradując się może pociągnąć za sobą innych.
Jakub Biernat,
dziennikarz TVP specjalizujący się w tematyce wschodniej, socjolog
Artykuł pochodzi z nowego tygodnika opinii: "to ROBIĆ!"Tygodnik to ROBIĆ! ukazuje się w każdy wtorek jako bezpłatny dodatek do Super Expressu. |