Pamiętam radość działkowców na galerii sejmowej, kiedy w lipcu 2005 roku SLD przyjmowało ustawę o rodzinnych ogródkach działkowych. Obecna próba odebrania im tego, z czym się zżyli - często jedynej wartości materialnej, której się w życiu dorobili - byłaby czymś głęboko niewłaściwym. Nie rozumiem zastrzeżeń do funkcjonowania Polskiego Związku Działkowców, bo to reprezentacja, którą działkowcy sami wybierają, której ufają i która reprezentuje ich interesy. Jeżeli zabraknie takiej instytucji jak PZD, dojdzie do podziału ogródków i szykuje nam się przerażający scenariusz, w którym przejadą po nich buldożery po to, aby wyrósł kolejny supermarket lub bank. Dobrze, żeby te inwestycje mogły powstawać, ale nie kosztem setek tysięcy ludzi, dla których działka jest czymś tak ważnym. Tym bardziej że PZD jest instytucją społeczną, a nie gospodarczą i gdyby zrobić referendum wśród działkowców, jestem przekonany, że chcieliby, aby nadal ich reprezentował. Daję głowę, że ufają tej strukturze, bo tylko ona jest gwarancją, iż będą mogli w spokoju wypoczywać, a nie drżeć o to, czy stracą swoją działkę.
Jerzy Wenderlich
Wicemarszałek Sejmu, SLD