"Super Express": - W 2007 r. płk Ryszard Bieszyński, były esbek, poczuł się urażony opublikowanym w "Dzienniku" pana krytycznym komentarzem dotyczącym jego osoby i wytoczył panu proces z art. 212 kodeksu karnego, twierdząc, że naruszył pan jego dobre imię, przez co ma problemy ze znalezieniem pracy. Co pan takiego napisał?
Jerzy Jachowicz: - Głównym motywem mojego tekstu było to, że zostając świadkiem obrony w procesie ekstradycyjnym Edwarda Mazura, zrobił to nie dlatego, że sam tak chciał, lecz dlatego, że miał do spełnienia misję zleconą przez jakąś grupę osób, której bardzo zależało na tym, aby Mazur nie stanął przed polskim sądem.
- Sąd uznał pana za winnego i wymierzył panu grzywnę. Sprawa skończyła się tak, że rok temu komornik wystawił panu roszczenia sięgające 18 tysięcy złotych.
- Nie miałem pieniędzy na spłacenie zasądzonej kary. Złożyło się środowisko dziennikarskie i moi przyjaciele....
- Nadal figurował pan jednak w rejestrze skazanych. To zmieniło się wczoraj - Prezydent RP postanowił zastosować wobec pana prawo łaski...
- Jestem przekonany, że to jedna z niewielu trafnych decyzji pana prezydenta w tym roku. Nie będę ukrywać, że bardzo mnie ona ucieszyła. Ale z drugiej strony fatalne jest, że dochodzi do takich sytuacji, jaka mnie spotkała - że sprawiedliwość wymierza dobra wola aż samego prezydenta, a nie sąd. Bo ten akt łaski - nie podważając jego wartości! - mieści się w normalnym porządku rzeczy, bo ja przecież w ogóle nie powinienem był zostać skazany.
- Ale stało się inaczej...
- Polskie sądy są szczególnie wyczulone na rzekome przestępstwa dziennikarzy, na ich nieodpowiedzialność; natomiast tzw. skrzywdzonych traktują z pobłażliwością, nie bacząc na to, kto jest z której strony barykady, jaką ma przeszłość - krótko mówiąc, kim jest. Dla sądu liczy się wyimek z ciągu zdarzeń, jakim jest działalność dziennikarza w służbie społecznej lub odwrotnie - funkcjonariusza służącego koniunkturalnie politykom czy przyjaciołom (w tym konkretnym przypadku z opcji postkomunistycznej lewicy). Polskie sądownictwo jest w fatalnej kondycji - wymierza razy nie wedle poczucia sprawiedliwości, lecz wedle suchej litery prawa, nie obejmując całej złożoności sytuacji.
- Dołączył pan do grona innych oskarżonych z art. 212: Rymkiewicza, Sakiewicza, Jastrzębowskiego, Kani, Pasztelańskiego... Co pan sądzi o tym zapisie prawa?
- Ten artykuł już dawno powinien zostać wycofany. Nie wolno dziennikarzy karać za ich publikacje z kodeksu karnego. Bo to są niewspółmierne naruszenia prawa. Jeżeli ktoś się czuje pokrzywdzony ze względu na daną publikację, to słuszną formą jest proces cywilny. Proces karny jest przecież takim samym procesem jak proces gangsterów. W krajach zachodnich w ogóle nie ma takich przepisów, które by pozwalały karać dziennikarzy z kodeksu karnego. No, chyba że dziennikarz dopuści się pospolitego przestępstwa.
Jerzy Jachowicz
Dziennikarz śledczy