Super Express: – Nie bał się Pan, że TRZYNASTY Marsz Ruchu Autonomii Śląska może być pechowy?
Jerzy Gorzelik: – Wydawało się, że pogoda spłata nam figla. Na szczęście podczas Marszu nie lało. Poza tym „trzynastka” była dla mnie zawsze szczęśliwa.
– Racje autonomistów nadal są tak pewnie głoszone, jak dotychczas?
– Myślę, że nasze racje są przekonujące. Natomiast ci, którzy je kwestionują z reguły odwołują się nie do rozsądku, ale do emocji. Żeby sprawa była jasna: nie wykluczam, że istnieją racjonalne argumenty przeciwko autonomii, ale szczerze mówiąc ja takich jeszcze nie słyszałem.
– Czy to jednak nie Pan, założyciel Ruchu Autonomii Śląska, kojarzy się z emocjami? Choćby przez to, że w swoich wypowiedziach publicznych hołubi Pan bardziej niemiecką kulturę, niemiecką tradycję od polskiej?
– Zależy w jakim zakresie. Lubię niemiecką piłkę nożną. Uważam, że federalizm, które jest też częścią niemieckiej tradycji, ale nie tylko, bo szwajcarskiej czy amerykańskiej również, jest lepszy od unitaryzmu. Jednak, podkreślę, zdecydowanie lepiej mówię po polsku niż po niemiecku.
– Boli Pana to, że język śląski, a autonomiści uważają, że taki istnieje, nie został zakwalifikowany do języków regionalnych? To oznacza, że nie będzie dotacji na jego rozwój.
– Tak, jest to porażka środowisk regionalnych, ale jest to także porażka polskiej klasy politycznej. Bo ileż można z uporem odmawiać czegoś, co nam się, że zacytuję klasyka, po prostu należy. A dlaczego nam się to należy? Nie dlatego, że się o to upominamy. Dlatego, ze dziesiątki setki ludzi wkładają swój wysiłek w to, by ten język żył, by zyskał nowy status. Powiem tak: w zeszłym roku ukazało się tłumaczenie na śląski książki Szczepana Twardocha - „Drach”. Nie można więc powiedzieć, że śląski jest gwarą, skoro pojawiają się literackie tłumaczenia dzieł współczesnych pisarzy. W ostatnich latach praca pasjonatów języka śląskiego jest imponująca. I to powinno choćby zostać docenione przez polityków.
– Skoro już o polityce mowa. W poprzednich wyborach samorządowych nie bardzo wam wyszło. A w jesiennych wyborach będzie startowali? Z kim, pod jakim szyldem?
– Nie musimy uciekać się do eufemizmów. Śląska Partia Regionalna i generalnie ruch śląskich w wyborach samorządowych poniosły porażkę. Nie wynikała ona z uszczuplenia sił śląskich, ale z ich podziału. Co do wyborów parlamentarnych... Z nimi jest zawsze ten problem, że aby mieć realną szansę na jakikolwiek sukces, to ugrupowanie regionalne musi sprzymierzyć się z jakimś ugrupowaniem ogólnopolskim. Z PiS byłoby to trudne, zważywszy na stosunek tej partii do idei decentralizacji. Wciąż nie wiemy, jakie bloki wyborcze będą startowały w tych wyborach. Środowiska Ślaskie rozmawiają z różnymi ugrupowaniami, ale sądzę, ze za wcześnie jest mówić o tym, w jakiej ewentualnie formule one wystartują, bo sami liderzy ugrupowań ogólnopolski nie mają jeszcze co do tego, jak będzie wyglądał ich udział w jesiennych wyborach.