"Super Express": - Co sądzi pan o planach Ministerstwa Zdrowia, by ograniczyć koszyk gwarantowanych świadczeń zdrowotnych?
Marek Balicki: - Niepokojące byłoby, gdyby te zmiany w koszyku miały być połączone z wprowadzeniem ubezpieczeń dodatkowych. Można się domyślać, że rząd - tworząc zachętę, by ludzie się ubezpieczali, zechce wyjąć z koszyka usługi, które byłyby dostępne wyłącznie w ramach opłaty lub dodatkowego ubezpieczenia. To może być wydatek 100-200 złotych miesięcznie.
- Według ministra Sławomira Neumanna opłaty nie byłyby wyśrubowane, składka miałaby być "dostępna cenowo".
- Rząd już wiele obiecywał. Kiedyś premier Jerzy Buzek obiecywał, że OFE pozwolą spędzać wakacje na Hawajach albo na Wyspach Kanaryjskich. A dziś wiemy, że emerytury z OFE nie wystarczą na przeżycie. Takie obietnice możemy między bajki włożyć. Aby wytworzyć nacisk na tych, którzy mogą zapłacić, ministerstwo wyjmie z koszyka niektóre zabiegi. Chcesz mieć operację endoskopową? Czyli mniej inwazyjną, nowocześnie zrobioną, krócej leżeć w szpitalu, szybciej wrócić do pracy? To zapłać 1200 albo ubezpiecz się dodatkowo. To jest zły kierunek, nie rozwiązuje żadnych problemów służby zdrowia. To będzie korzystne dla kilku lub kilkunastu procent najbogatszych Polaków. Średniakom i biednym się pogorszy, a tym, którzy i tak sobie radzą, bo mają znajomości lub stać ich na płatne leczenie, będzie lepiej. Czy rząd jest od tego, by polepszać tym, którzy mają lepiej?
- Jakie świadczenia mogłyby wypaść z tego koszyka?
- To jest zagadka. W styczniu 2008 roku, kiedy minister Ewa Kopacz robiła pierwszą przymiarkę do ubezpieczeń dodatkowych, mówiło się właśnie o operacjach endoskopowych. To jest standard, a uznano, że to już coś ponad standard.
- Coś jeszcze?
- Może np. operacje zaćmy, a to dotyczy głównie osób starszych. Skąd oni mają wziąć na to pieniądze?
- Jakiś czas temu media obiegły słowa Joanny Muchy, że nie opłaca się wymieniać biodra u osiemdziesięciopięciolatka...
- Jeżeli osiemdziesięciolatkowi nie zrobimy operacji zaćmy, żeby dobrze widział, lub nie zoperujemy biodra, żeby mógł chodzić, to on będzie niepełnosprawny. Będzie wymagał usług opiekuńczych, gospodarczych, pomoc społeczna wyda pieniądze, rodzina będzie musiała się nim zająć, zamiast pracować zawodowo.
- Ale to już nie będzie problem tego resortu.
- No właśnie. To jest patrzenie na człowieka przez pryzmat pieniądza. A chodzi o poprawę jakości życia, żebyśmy byli sprawni jak najdłużej. Jeśli medycyna daje możliwość poprawy jakości życia, to pacjent ma do niej prawo.
- A czy dodatkowe ubezpieczenia to nie jest nieuczciwe zmienianie reguł w trakcie gry? Starsza osoba, która płaciła ZUS i podatki przez całe życie zawodowe, zawarła umowę z państwem, właściwie już zapłaciła za te usługi.
- Gdyby to wprowadzono, to będzie jedno wielkie oszustwo. System wcale nie będzie tańszy czy bardziej efektywny. I znowu analogia do OFE: kto na nich zarobił? Towarzystwa OFE. Kto zarobi na ubezpieczeniach dodatkowych? Towarzystwa ubezpieczeń dodatkowych. Miejmy nadzieję, że to tylko odgrzewanie starego kotleta i mydlenie oczu, chęć pokazania, że się coś robi. Oby tego nie uchwalili.
- Jak te kwestie wyglądają w innych krajach Europy?
- Zasadą jest, że to, co wynika ze stanu zdrowia i jest najlepszą metodą leczenia, zostaje zastosowane. Zaniechanie skutecznej metody leczenia jest po prostu nieludzkie. Komercjalizacja usług czy szpitali jest dobra, ale dla robienia biznesu. I teraz jest pytanie, czy publiczny system i nasze składki są po to, by robić dobry biznes medyczny? Czy żeby poprawiać ludziom dostęp do opieki medycznej?
Marek Balicki
Poseł SLD, były minister zdrowia