Jason Burke: To błąd, że władze nie chcą pokazać śmierci szefa al Kaidy

2011-05-06 4:00

Czy po śmierci swojego lidera terroryści islamscy mogą być jeszcze groźni - rozmawiamy z Jasonem Burke

"Super Express": - Śmierć Osamy bin Ladena to tylko symbol czy oznacza realną zmianę?

Jason Burke: - Niezależnie od tego, kto przejmie władzę w al Kaidzie, śmierć lidera jest istotnym ciosem w tę organizację, jak i ugrupowania terrorystyczne, które się na niej wzorowały. Choć sama organizacja, a raczej idea, na której się opiera, będzie istniała nadal.

- Czyli jednak więcej niż symbol? Coraz więcej osób podkreśla przecież, że bin Laden i tak od dawna głównie się ukrywał, niewiele robił.

- Al Kaida działała trochę jak korporacja terrorystyczna. Idąc tym tropem, wyobraźmy sobie, że jakaś olbrzymia firma traci w jednej chwili swojego prezesa, rynkowy symbol, założyciela... To musiałoby się odbić zarówno na jej wizerunku, jak i pozycji rynkowej. Prawdopodobny następca bin Ladena, Egipcjanin al-Zawahiri, nie jest bojownikiem z tą samą legendą. To starzejący się były pediatra, który pomimo pewnych umiejętności organizacyjnych i strategicznych nigdy nie będzie umiał porwać ludzi tak, jak robił to bin Laden. Innym, młodszym liderom al Kaidy nie pozwoli na sięgnięcie po władzę frakcyjność organizacji podzielonej między grupy z Arabii Saudyjskiej, Egiptu czy Libii. Pozostając przy języku biznesowym, al Kaida po śmierci lidera potrzebuje rebrandingu. Tyle że nie bardzo kto ma go zrobić.

Przeczytaj koniecznie: Groźby za śmierć bin Ladena. Muzułmański duchowny wzywa do ZEMSTY: Obama będziesz wisiał VIDEO

- Eksperci, pan także, podkreślają, że al Kaida to od dawna raczej idea niż organizacja. Śmierć lidera to także powolna śmierć tej ideologii?

- Trudno powiedzieć. Przez dwadzieścia lat ekstremizm muzułmański był definiowany przez to, co mówił bądź robił Osama bin Laden. Teraz spodziewałbym się raczej kryzysu i jakiejś drobnej aktywności na peryferiach świata muzułmańskiego. Al Kaida od czasu zamachu w Londynie i tak znajdowała się w kryzysie. Nie dokonała niczego spektakularnego, ludzie zaczęli się od niej odwracać. Teraz, gdy zginął bin Laden, może być jej jeszcze ciężej. W tym sensie prezydent Obama powinien pójść za ciosem i pokazać zdjęcia martwego bin Ladena, Decyzja, żeby tego nie robić, jest moim zdaniem grubym błędem. Owszem, wierzący w spiski i tak zanegowaliby to zdjęcie. Jest jednak duża grupa, dla której byłby to ważny sygnał. A tak wokół bin Ladena będą narastały kolejne legendy.

- Że wciąż żyje i się ukrywa?

- Nie tylko takie. Osama bin Laden był dla wielu legendą, nawet jeżeli jego popularność spadała. Wokół al Kaidy i jej lidera narosło tak wiele mitów i bzdur, że aż trudno się połapać, z której strony zacząć je prostować. Moją ulubioną jest plotka, jakoby bin Laden był zapalonym kibicem Arsenalu Londyn. Ktoś widział go ponoć w 1994 r. na stadionie, choć dokładnie w tym samym czasie był w Sudanie. Nie przeszkadza to oczywiście szalikowcom Arsenalu śpiewać o tym, że "Osama przybył z Talibanu i jest fanem Arsenalu"...

- Dużo takich mitów powstało przez te lata?

- Sporo. Funkcjonują nawet w publicystyce poważnych mediów niemal jako pewnik. Choćby mit, że bin Laden został wyszkolony bądź był finansowany przez Amerykanów, CIA.

- Ta informacja pojawia się dość często...

- Często, gdyż schemat "Ameryka sama stworzyła potwora, który chce ją zniszczyć" zawsze trafi na podatny grunt. Tymczasem bin Laden nigdy bezpośrednio nie otrzymał z USA pieniędzy bądź wsparcia szkoleniowego. Ani al Kaida. Pieniądze i szkolenie otrzymali mudżahedini walczący z ZSRR. Trafiały do nich przez pakistański wywiad. Jeżeli cokolwiek skapnęło z tego arabskim ochotnikom, jak bin Laden, to jakieś grosze. Al Kaida powstała niezależnie od działań CIA.

Patrz też: Zdjęcie zabitego bin Ladena ZOSTAJE TAJNE!

- W oczach przeciętnego człowieka bin Laden rysował się jako zbrodniarz - miliarder, który niemal samodzielnie wypowiedział wojnę zachodniej cywilizacji. Na ile ten obraz był prawdziwy?

- Na tyle, że wypowiedział wojnę Zachodowi. Osamie daleko było jednak do statusu miliardera. Prawdziwym bogaczem był jego ojciec. Znaczną część środków stracił, kiedy wyjechał z Arabii Saudyjskiej do Pakistanu, a później Sudanu. Rodzina bin Ladenów, istotnie bogata, odcięła się od niego dość szybko i skutecznie. To, co odziedziczył Osama to część majątku ojca oraz jego kontakty. I to one pozwalały mu na dość łatwą zbiórkę pieniędzy na al Kaidę. Później doszedł do tego prestiż. W tym sensie ze śmiercią bin Ladena al Kaida traci także wiele źródeł finansowania. W swoim czasie było także głośno, że w młodości nie był wcale "taki święty" i lubił ostro balować w Bejrucie. Do tej pory nie znaleziono na to dowodów. Wręcz przeciwnie, wszystko wskazuje na to, że w młodości był dość nieśmiały, dość szybko się ożenił. Później jak wiemy ta nieśmiałość niestety mu przeszła...

Jason Burke

Azjatycki korespondent "The Observer" i "The Guardian", ekspert ds. al Kaidy